W środę rozpoczął się protest mediów w Polsce. Czytelnicy i telewidzowie korzystający z portali i kanałów telewizyjnych nie mieli dostępu do swoich ulubionych treści. Zamiast tego natrafili na komunikat, ostrzegający przed planowanym przez rząd podatkiem od reklam. Rząd argumentuje wprowadzenie dodatkowej daniny walką ze skutkami pandemii koronawirusa.
Do protestu największych grup medialnych w Polsce odniósł się Donald Tusk, były polski premier i obecny przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej. "Niektórzy wciąż 'obiektywnie' komentują umieranie demokracji, zamiast stanąć po jej stronie" - napisał Twitterze.
Były premier zwrócił w ten sposób uwagę na to, że do protestu mediów nie dołączyła Telewizja Publiczna ani inne państwowe media. Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej" oraz stały komentator Telewizji Publicznej, stwierdził na antenie TVP Info, że protest mediów ma na celu "zadusić wydawców, którzy mają inne zdanie" i jest skierowany przeciwko wolności słowa.
Największe grupy medialne w Polsce skierowały list otwarty do władz Rzeczypospolitej Polskiej i liderów ugrupowań politycznych. "Zwracamy się w sprawie zapowiadanego nowego, dodatkowego obciążenia mediów działających na polskim rynku, myląco nazywanego 'składką', wprowadzaną pod pretekstem COVID-19" - podkreślono w liście.
"Jako media działające od wielu lat w Polsce nie uchylamy się od ciążących na nas obowiązków i społecznej odpowiedzialności. Co roku płacimy do budżetu Państwa rosnącą liczbę podatków, danin i opłat (CIT, VAT, opłaty emisyjne, organizacje zarządzające prawami autorskimi, koncesje, częstotliwości, decyzje rezerwacyjne, opłata VOD itd.)".
W liście nazwano planowaną daninę "haraczem", który uderza w polskiego widza, słuchacza, czytelnika i internautę, a także polskie produkcje, kulturę, rozrywkę, sport oraz media. Sygnatariusze listu dodali, że media zdecydowanie sprzeciwiają się używaniu epidemii jako pretekstu do wprowadzenia kolejnego, wyjątkowo dotkliwego obciążenia mediów, które przetrwa epidemię COVID-19.