Już w czwartek wieczorem, gdy tylko pojawiła się informacja o zawieszeniu Adama Bielana i dwóch innych członków Porozumienia, część polityków tej partii zwracała uwagę na nieprawidłowości. Według posła Kamila Bortniczuka prezydium ugrupowania obradowało w składzie niezgodnym ze statutem. "Zawieszenie Adama Bielana jest prawnie nieskuteczne" - pisał Bortniczuk.
Jak się okazuje, to niejedyne zastrzeżenia ze strony wewnętrznej opozycji. Jak podaje PAP, jeden z polityków Porozumienia uważa, że zawieszenie Bielana było spowodowane wygaśnięciem kadencji Jarosława Gowina. Według niego wykazała to kwerenda dokumentów. Miało to się stać trzy lata temu. - Jarosław Gowin był wybrany na szefa partii sześć lat temu, a kadencja naszych władz wynosi trzy lata - mówi rozmówca PAP. - Trudno w to uwierzyć, że na ostatnim kongresie szef partii zapomniał być wybrany. Potwierdza to stenogram z kongresu, że wszyscy to przegapiliśmy - dodaje.
Ze słów polityka wynika, że w sytuacji wygaśnięcia członkostwa prezesa w partii, niemożności wykonywania przez niego mandatu lub rezygnacji uprawnienia prezesa przejmuje przewodniczący konwencji krajowej. Jest nim Adam Bielan.
Dziennikarz Onetu Kamil Dziubka opublikował pismo, z w którym czytamy: "W związku z niemożnością wykonywania przez Pana Jarosława Gowina mandatu prezesa partii, jego kompetencje (...) wykonuje przewodniczący konwencji krajowej, pan Adam Bielan, nie dłużej jednak niż do dnia 4 listopada 2021 r.".
"Zanim doszło do zamieszania, w biurze krajowym partii wymieniono zamki. Może to świadczyć o tym, że do ostatecznej rozgrywki szykowano się od jakiegoś czasu" - podaje Onet. Doniesienia o wymianie zamków w siedzibie partii przy ul. Wilczej w Warszawie potwierdza też stacja TVN 24.