Łukasz Mejza od 2014 r. zasiada w Sejmiku Województwa Lubuskiego. Związany jest z lokalnym środowiskiem Bezpartyjnych Samorządowców, którego działacze w 2019 r. wystartowali w wyborach do Sejmu z list Polskiego Stronnictwa Ludowego - Koalicji Polskiej. Mandat uzyskała wówczas Jolanta Fedak.
Wieloletnia posłanka PSL i była ministerka pracy i polityki społecznej zmarła 31 grudnia 2020. 27 stycznia Mejza, który uzyskał drugi wynik na liście PSL, zapowiedział, że zamierza objąć mandat po zmarłej posłance.
"Podjąłem decyzję! Idę walczyć do Warszawy jako Poseł na Sejm RP! Dlaczego? Dlatego, że Lubuszanie potrzebują w Sejmie fightera z krwi i kości, który nie opuści gardy przy podejmowaniu najważniejszych dla regionu decyzji. Warszawa musi, w końcu, wyraźnie usłyszeć lubuski głos na sejmowej mównicy!" - poinformował na Facebooku Mejza.
"Przede mną 3 lata ciężkiej pracy, ale wierzę, że warto. Wydarzenia ostatniego roku pokazały mi dobitnie, że dobre rozwiązania są możliwe tylko w mocnej grupie wsparcia. Dlatego wchodzę do Sejmu z mocnym zapleczem - miliona Lubuszan, samorządowych autorytetów i przedsiębiorców. To jest siła, którą musi usłyszeć Warszawa!" - dodał.
Choć Mejza podjął już decyzję o objęciu mandatu posła, wciąż nie wiadomo, jaką siłę polityczną zamierza wkrótce wzmocnić. Dziennikarze Radia Nowy Świat i "Newsweeka": Klaudiusz Slezak i Dominika Długosz nieoficjalnie ustalili, że z samorządowcem miał się kontaktować Jarosław Gowin. Przypomnijmy, że jego partia Porozumienie wchodzi w skład Klubu Parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości.
"Łukasz Mejza obejmie mandat po Jolancie Fedak. Ale nie wejdzie do klubu PSL. Podobno telefon z Porozumienia dostał zaraz po informacji o śmierci minister Fedak, PSL było drugie. Także podobno zaprzyjaźnił się z posłem [Kamilem - red.] Bortniczukiem i być może razem pójdą prosto do PiS" - napisała na Twitterze Długosz.
W czwartek sam zainteresowany był pytany o swoją parlamentarną przyszłość w programie "Graffiti" w Polsat News. Mejza podkreślił, że nie podjął jeszcze decyzji o tym, do którego klubu dołączy. Dodał, że nie złoży takiej deklaracji do czasu zaprzysiężenia, które ma nastąpić najwcześniej 24 lutego.
- Schlebia mi to, że niektóre siły polityczne uznały, że jestem na tyle mocnym zawodnikiem, że trzeba w moim "marszu na Warszawę" ten kij w szprychy włożyć na samym początku. Zawsze poluję się na największego zwierza, więc z jednej strony się z tego cieszę, z drugiej - wolałbym się skupić na merytorycznej pracy, a nie na udowadnianiu, że nie jestem wielbłądem - powiedział Mejza.
Na pytanie o to, czy rzeczywiście rozmawiał z Gowinem, odparł, że toczy rozmowy z "różnymi siłami na polskim podwórku politycznym" i że ma "znajomych w każdej partii".
- To, że z kimś rozmawiałem, wcale nie oznacza, że dam sobie przykleić jakąś etykietę [...]. Nie będę niczyją szablą. Jeżeli już to będę częścią oręża, które chce reformować Polskę i zmieniać trudną rzeczywistość - stwierdził Mejza w Polsat News.