We wtorek portal nowosci.com.pl poinformował o szczepieniach przeciw COVID-19 pracowników Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Wśród nich znalazł się poseł PiS Zbigniew Girzyński, który pracuje na uczelni - nie prowadzi jednak stacjonarnych zajęć w Collegium Medicum UMK w Bydgoszczy, gdzie kształcą się studenci medycyny. Girzyński tłumaczył później, że postępował zgodnie z zaleceniami uczelni i potwierdził, że otrzymał skierowanie na szczepienie.
Minister zdrowia Adam Niedzielski przekazał w środę, że na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu najprawdopodobniej doszło do naruszenia zasad Narodowego Programu Szczepień. Dodał, że w związku z tym NFZ i resort nauki wszczęły kontrolę na Uniwersytecie.
Krótko po publikacji artykułu o szczepieniach na UMK władze PiS zdecydowały o zawieszeniu Girzyńskiego w prawach członka partii. W czwartek o tę decyzję kierownictwa został zapytany w RMF FM Marek Suski, wiceprzewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS.
- Kara wynika stąd, że uważamy, iż wszystkich obowiązują te same zasady. Krytykowaliśmy celebrytów czy Leszka Millera za to, że zaszczepili się poza kolejnością, więc skoro członek naszej partii się zaszczepił, to został zawieszony - mówił Suski.
Jakie konsekwencje wiążą się z zawieszeniem w prawach członka partii? Według Suskiego bardzo surowe, choć z jego wypowiedzi można wysnuć odmienny wniosek.
Straci prawo udziału w różnego rodzaju pracach, nawet przez internet. To bardzo bolesna kara - gdybym sam był zawieszony, to czułbym się bardzo niekomfortowo
- powiedział poseł PiS w RMF FM.
Suskiego zapytano też, czy odpowiednią formą kary dla Girzyńskiego mogłyby być np. prace społeczne, które "zalecano" celebrytom po tym, jak na jaw wyszły nieprawidłowości w procesie szczepień na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. - Na jego miejscu bym tak zrobił. Znam go, ma poczucie sprawiedliwości - odparł polityk.
Suskiego dopytywano również o to, czy dalej uważa, że szczepienia poza kolejnością to wynik panującego w Polsce "układu postkomunistycznego". - Bo [układ - red.] jest. Girzyński? Też został ukarany. A po tamtej stronie kary nie było. A jeśli po stronie opozycji słyszmy, że sprawa Girzyńskiego to coś strasznego, a w przypadku tamtych ludzi wszystko było w porządku, to jest to brak symetrii. A my krytykujemy to w obu przypadkach - stwierdził.
W ostatnich tygodniach partia rządząca musiała mierzyć się jeszcze z innym wizerunkowym kryzysem. Posłanka KP PiS i była wicepremierka Jadwiga Emilewicz razem ze swoimi synami była na wyjeździe w Suchem między 2 a 6 stycznia. Dzieci polityczki uczestniczyły w zgrupowaniu narciarskim, mimo tego, że nie posiadały uprawnień do jeżdżenia na nartach w reżimie sanitarnym.
- Jak na razie złożyła szerokie wyjaśnienia i przeprosiny. To będzie zależało od rzecznika dyscypliny. Została bardzo skrytykowana i przepraszała za niezręczność swojego zachowania. Na tym etapie uważam, że to wystarczy - oświadczył Suski.
Prowadzący rozmowę Robert Mazurek zauważył, że jeden z czeskich posłów złożył mandat po tym, jak okazało się, że złamał obostrzenia sanitarne. - W Czechach widocznie jest inaczej niż w Polsce. U nas to połowa opozycji musiałaby złożyć mandaty. My za najdrobniejsze rzeczy mielibyśmy wyrzucać posłów, a po drugiej stronie za przestępstwa są parlamencie i nawet mają być odnowicielami opozycji. My dajemy przykład, karząc naszych posłów - odpowiedział poseł PiS.
Suski skomentował też wyrok Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, który w środę, po blisko 100 dniach od daty ogłoszenia go przez sędziów, został opublikowany w Dzienniku Ustaw.
- Wygodne dla opozycji jest wmawianie ludziom narracji, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego jest związany z zasłanianiem jakichś wydarzeń. Trybunał jest instytucją niezależną. Mówienie, że steruje nim jedna osoba jest nieprawdziwe - ocenił.
Dodał, że "cykl pracy Trybunału Konstytucyjnego nie jest związany, z tym co jest ewentualnie na scenie politycznej".