- Nie podstawiam nogi (Platformie Obywatelskiej - red.). To jest jak sztafeta. W sztafecie chodzi o to, żeby dobiec do mety, meta jest jedna i wciąż ta sama - to zwycięstwo z PiS-em, zaproponowanie rzeczy bardziej atrakcyjnych niż te, które Polakom dzisiaj oferuje PiS. I jeśli któryś z biegaczy w tej sztafecie słabnie, musi przegrupować siły, uporządkować swoje sprawy, to nie widzę nic złego w tym, że ktoś dołącza od tego gracza do kolejnego gracza, który ma szansę dowieźć wynik do mety. Gramy o to samo - mówił w "Kropce nad i" TVN24 Szymon Hołownia. Polityk odnosił się do ostatnich transferów do jego ugrupowania. Niedawno do Polski 2050 przeszła Joanna Mucha z KO, a wcześniej Jacek Bury. Pytany, czy w parlamencie są kolejne osoby, które chciałyby zasilić jego ugrupowanie, odpowiedział: - Są takie osoby, natomiast my się nie spieszymy z tymi procesami.
- Mamy świadomość, że niedobrze by było, abyśmy się stali wyłącznie miejscem, w którym znajdują się byli parlamentarzyści Platformy Obywatelskiej czy Lewicy. Przede wszystkim liczy się, jaki to jest człowiek i jaki jest poseł, ale chcemy pokazać, że jesteśmy ruchem, który patrzy szeroko na scenę polityczną. Nie wiem, jak to się ułoży, dlatego, że to są ludzkie decyzje - powiedział polityk.
Były kandydat na prezydenta komentował także odejścia lokalnych działaczy Polski 2050.
- Wiem, że odchodzą, dostałem ich decyzje i musze się z tym pogodzić - stwierdził. Jak przekonywał, między "liderami Zagłębia a liderem woj. dolnośląskiego był konflikt personalny. - Pracowaliśmy nad tym konfliktem, od kilku miesięcy wysyłaliśmy mediatorki - powiedział Hołownia. - Mamy ponad 1000 zarejestrowanych członków stowarzyszenia, 24 tysiące wolontariuszy. W ciągu tego tygodnia odeszło, nad czym boleję, cztery czy pięć osób, natomiast przyszło 65. - dodał.