Amerykański Kongres zebrał się w środę 6 stycznia, aby zatwierdzić wygraną Joe Bidena w wyborach prezydenckich. Wiele osób myślało, że będzie to tylko formalność. Obrady zostały jednak przerwane, bo do Kapitolu wtargnęli zwolennicy Donalda Trumpa. Do "marszu na Kapitol" zachęcił ich sam prezydent USA. Demonstranci robili sobie zdjęcia w fotelach kongresmenów, wybijali szyby, rozrzucali dokumenty. Doszło także do starć ze służbami. W wyniku zamieszek zmarły cztery osoby, a 52 zostały aresztowane.
Sytuację w Stanach Zjednoczonych skomentował były premier Polski Donald Tusk. Polityk opublikował krótki wpis na Twitterze.
"Wszędzie jest jakiś Trump, więc każdy z nas musi bronić Kapitolu" - napisał Tusk.
Zamieszki na Kapitolu komentowali także inni politycy polskiej opozycji. Poseł Koalicji Obywatelskiej Sławomir Nitras stwierdził, że "PiS się będzie żegnał z władzą podobnie", z kolei posłanka KO Kamila Gasiuk-Pihowicz wyraziła obawy o przyszłość Polski.
"Jeśli w ten sposób wygląda zmiana władzy w USA, to boje się myśleć jak ona w przyszłości może wyglądać w Polsce..." - napisała na Twitterze.
Wpis podobny w wydźwięku do tego, który opublikował Donald Tusk, napisał także były przewodniczący Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna.
"Wezwanie Trumpa do nieuznania wyniku wyborów, szokujące sceny w Kapitolu, ofiary śmiertelne. Tak wygląda koniec rządów populistów i nieudaczników. To lekcja dla nas. Demokracja sama się nie obroni" - napisał Schetyna na Twitterze.