O kolizji drogowej, w której brał udział poseł Konfederacji Janusz Korwin-Mikke pisaliśmy we wtorek 22 grudnia. Polityk włączał się do ruchu na ulicy Kraszewskiego w Otwocku i skręcając w prawo, uderzył w prawidłowo jadącą ciężarówkę. Na miejscu zdarzenia interweniowała policja. Badanie alkomatem wykazało, że zarówno Korwin-Mikke, jak i kierowca tira byli trzeźwi. Nikomu nic się nie stało.
"(...) Zawiadamiam, że żyję, nie było żadnej 'kolizji', otarłem lewym przednim skrajem zderzaka felgę ciężarówki, powodując wytarcie z niej błota. Dziennikarze mają o czym pisać. Dałem ludziom zarobić!" - napisał na Twitterze Janusz Korwin-Mikke po tym, jak media nagłośniły zdarzenie z Otwocka.
Wraz z początkiem grudnia zaczęła obowiązywać nowelizacja Kodeksu Drogowego, zgodnie z którą kierowcy nie muszą już mieć ze sobą prawa jazdy. Mundurowi muszą więc sprawdzać uprawnienia kierowców do prowadzenia pojazdów za pomocą Centralnej Ewidencji Kierowców, a to może potrwać.
Z ustaleń reportera RMF FM Krzysztofa Zasady wynika, że Janusz Korwin-Mikke spowodował kolizję, nie mając ważnego prawa jazdy. W 2007 roku cofnięto mu uprawnienia za przekroczenie limitu punktów karnych. Od tamtej pory polityk nie dostarczył stosownym organom dokumentów, które poświadczałyby, że ponownie zdał egzamin na prawo jazdy. Materiały w tej sprawie skierowano do prokuratury. Zadecyduje ona, czy wobec polityka wszcząć śledztwo z artykułu 180a. Kodeksu karnego, który mówi:
Kto na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub w strefie ruchu, prowadzi pojazd mechaniczny, nie stosując się do decyzji właściwego organu o cofnięciu uprawnienia do kierowania pojazdami, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch.