W styczniu 2020 roku trzy połączone izby Sądu Najwyższego (Cywilna, Karna oraz Pracy i Ubezpieczeń Społecznych) stwierdziły, że można podważać prawo do orzekania sędziów powołanych z udziałem nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Uchwała w tej sprawie pozwala sądom badać, czy osoby powołane na urząd sędziego z rekomendacji nowej KRS, która przez wielu uznawana jest za upolitycznioną, zostały zatrudnione ze względu na kwestie merytoryczne czy polityczne (tzw. test niezależności). "Dziennik Gazeta Prawna" pisze, że choć od tej decyzji minął prawie rok, taki test przeprowadzono tylko dwa razy.
- Zadziałał efekt mrożący. Sędziowie mają świadomość, że za przeprowadzenie testu niezależności będą ścigani przez głównego rzecznika dyscyplinarnego, a kary, jakie im za to grożą, są najsurowszymi z możliwych - powiedział "DGP" sędzia Dariusz Mazur, rzecznik prasowy Stowarzyszenia "Themis".
Mazur miał na myśli konsekwencje, jakie można wyciągać wobec sędziów na podstawie tzw. ustawy kagańcowej. Wynika z niej, że za wykonanie testu niezależności sędzia może zostać przeniesiony do innego sądu, a nawet zostać wyrzucony z zawodu. Tzw. ustawa kagańcowa była szeroko krytykowana. Naczelna Rada Adwokacka wskazywała m.in., że postanowienia ustawy "naruszają konstytucyjną zasadę trójpodziału i równowagi władzy", a także "godzą w fundamenty demokratycznego państwa prawa i pogłębiają kryzys ustrojowy naszego państwa".
- Nie można także bagatelizować tego, co dzieje się w samym Sądzie Najwyższym. Wszak przykład idzie z góry. Skoro więc sam SN nie stosuje się do swoich orzeczeń, to cóż dopiero wymagać tego od sądów powszechnych - powiedział Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich "Iustitia", wskazując, że osoby powołane do Sądu Najwyższego z rekomendacji nowej Krajowej Rady Sądownictwa orzekają mimo styczniowej uchwały połączonych izb SN.