W ubiegły czwartek ogłoszono, że Polska i Węgry doszły do porozumienia z pozostałymi państwami członkowskimi UE, dzięki czemu budżet wspólnoty na lata 2021-2027 nie zostanie zawetowany. Strony polska i węgierska ustąpiły, ponieważ w konkluzje szczytu Rady Europejskiej wpisano wytyczne i warunki dotyczące zasady "pieniądze za praworządność".
W konkluzjach szczytu zapisano, że celem przepisów dotyczących mechanizmu jest ochrona unijnego budżetu przed oszustwami, korupcją i konfliktem interesów. Jest też mowa o tym, że samo stwierdzenie naruszenia praworządności nie jest powodem do uruchomienia mechanizmu warunkowości i w konsekwencji wstrzymania funduszy.
Ponadto Komisja Europejska jest zobowiązania do przygotowania wytycznych, a mechanizm nie może być użyty przed oceną zgodności z unijnym prawem przez Trybunał Sprawiedliwości UE. Wielu polityków - w tym ci z Solidarnej Polski - podnosi jednak, że konkluzje nie mają charakteru wiążącego, a więc w przyszłości instytucje unijne będą kierować się przede wszystkim treścią samego rozporządzenia.
We wtorek informację o przebiegu, jak i ustaleniach szczytu Rady Europejskiej przedstawił minister ds. UE Konrad Szymański. Jak podkreślił, Polska rzeczywiście była gotowa do tego, by zatrzymać proces ratyfikacji nowych Wieloletnich Ram Finansowych UE oraz Funduszu Odbudowy. Zaznaczył, że powodem tego była treść rozporządzenia, którą przedstawiono państwom członkowskim po trójstronnych rozmowach toczonych między Parlamentem Europejskim, Radą Europejską i Komisją Europejską. Owo rozporządzenie - zdaniem Szymańskiego - posiada "zbyt wiele dwuznaczności".
Wątpliwości wynikają z czterech lat dialogu, konfrontacji, sporu, o to jak UE powinna reagować na kwestie związane z praworządnością w państwach członkowskich. Być może bez tych czterech lat stopniowego upływu zaufania w tej sprawie, byłoby łatwiej. Pech chciał, że nie jest łatwiej
- powiedział Szymański. Mówiąc o "czterech latach sporu" nawiązywał do toczącej się wobec Polski procedury z art. 7 o naruszenie praworządności.
Szymański zapowiedział, że Polska skorzysta z prawa zaskarżenia do Trybunału Sprawiedliwości UE rozporządzenia ws. mechanizmu warunkowości, ponieważ ta kwestia "powinna być wyjaśniona pod każdym kątem". Wcześniej taki ruch zapowiedział już premier Mateusz Morawiecki.
Minister stwierdził jednak, że argumenty negocjacyjne, które przedstawił w Brukseli polski rząd "zostały uwzględnione w ostatecznej treści konkluzji".
Zwrócono uwagę na to, że ciężar dowodu w sprawie jakichkolwiek wątpliwości spoczywa nie na państwie oskarżonym, które miałoby się tłumaczyć, że nie jest wielbłądem, ale na Komisji Europejskiej. To ona musi udowodnić, że jakieś zdarzenie ma wpływ na wymierny interes budżetowy UE. Polska uzyskała wystarczające gwarancje bezpieczeństwa prawnego, budżetowego, co faktycznie pozwala dzisiaj na to, żeby spokojnie wyjść z kryzysu budżetowego - dodał Szymański.