W środę po południu sejmowa komisja spraw wewnętrznych zajmie się zaopiniowaniem wniosku opozycji o odwołanie Jarosława Kaczyńskiego z funkcji wicepremiera i szefa komitetu ds. bezpieczeństwa. Koalicja Obywatelska złożyła go w listopadzie, po interwencjach policji w trakcie protestów, które odbywały się w całym kraju po wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji.
Co istotne, na stronie Sejmu możemy przeczytać, że w trakcie obrad komisji, które rozpoczęły się wcześnie rano, wicepremier miał jeszcze przedstawić informacje na temat działań policji w związku z protestami. Prezesa PiS jednak zabrakło.
Powody takiej decyzji próbował tłumaczyć na antenie TVN24 szef MSWiA Mariusz Kamiński. Zasugerował on, że Kaczyński nie musiał pojawić się na obradach, ponieważ nie odpowiada za działania policji. Taki nadzór sprawuje bowiem sam minister spraw wewnętrznych.
- Minister spraw wewnętrznych ponosi wszelkie konsekwencje działań służb. Uważam, że policja działa w sposób rzetelny, o czym informowałem przed chwilą na komisji - dodał.
Później Kamiński powrócił na posiedzenie komisji, gdzie odpowiadał na pytania posłów m.in. o sposób zabezpieczania protestów (na jeden z nich skierowano nieumundurowanych funkcjonariuszy, którzy używali pałek teleskopowych i gazu), a także o interwencje mundurowych wobec małoletnich (sprawa 14-latka z Krapkowic) i dziennikarzy.
- Siły i środki stosowane przez polską policję mogą być tylko adekwatne do sytuacji. Mamy sytuacje związaną z postrzelonym gumową kulą Tomaszem Gutrym czy Agatą Grzybowską, którą zatrzymano tylko dlatego, że zrobiła policjantowi zdjęcie. Polska policja pod rządami PiS nie jest w stanie zapanować nad jakimikolwiek emocjami swoich funkcjonariuszy - ocenił Konrad Frysztak (KO).
Zdaniem Kamińskiego posłowie opozycji posługują się fałszywą narracją, zgodnie z którą "pod pretekstem obostrzeń pandemicznych rząd tłumi krytykę obywateli". - To jest nonsens. To nieprawda. Działania policji są spowodowane jedynie ograniczeniami o charakterze pandemicznym, które stosuje się w całej Europie - powiedział minister.
W pewnym momencie doszło do dłuższej scysji między szefem MSWiA a parlamentarzystami.
- Zamierzam zaprotestować stanowczo przeciwko przebiegowi tej komisji i formie, jaką przyjmuje wielu posłów. To, co robicie, jest niedopuszczalne. Wygłaszacie kilkuminutowe manifesty polityczne, pełne ataków ad personam. Obraźliwe dla mnie, dla komendanta głównego [obecnego na sali - red.] i konkretnych policjantów. Czemu to ma służyć? - mówił Kamiński.
- Jestem tu po to, by wysłuchać waszych argumentów. Argumentów, a nie obelg. Co to ma znaczyć? Jak wy się zachowujecie? I to trwa już kilka godzin. To jakiś nonsens - oświadczył w pewnym momencie minister spraw wewnętrznych.
- Panie ministrze, to, że pana obrażają elementy pana własnej biografii, to już naprawdę nie jest problem parlamentarzystów - odpowiedziała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy.
- Jest rzeczą nie do przyjęcia, by pan minister w ten sposób recenzował wystąpienia parlamentarzystów. Rozumiem, że mogą się one panu nie podobać. Jest rzeczą kuriozalną, że minister przychodzi na komisję i wskazuje, o co posłowie powinni go pytać. Może powinniśmy przesłać te pytania wcześniej, mailem? - dopytywała Katarzyna Piekarska (KO).