W sobotę 28 listopada miały miejsce liczne protesty kobiet, które zorganizowano z okazji 102. rocznicy uzyskania przez Polki praw wyborczych. Największa demonstracja, podczas której doszło do kilku niepokojących incydentów, odbyła się w Warszawie. Manifestujący próbowali m.in. zablokować Trasę Łazienkowską, co spotkało się z reakcją policji. Jeden z funkcjonariuszy zastosował wówczas gaz pieprzowy wobec posłanki Koalicji Obywatelskiej Barbary Nowackiej, choć ta pokazywała mu legitymację poselską. Politycy KO postanowili zgłosić tę sprawę prokuraturze. Według opozycji funkcjonariusze policji przekroczyli uprawnienia. Innego zdania jest poseł Prawa i Sprawiedliwości Maciej Wąsik.
- Nie można za tę sytuację obarczać policjanta. Pani poseł była w wirze walki, machała czymś przed twarzą policjanta. Później się okazało, że była to legitymacja poselska, ale to nie jest coś, co uprawnia do łamania prawa w Polsce. Legitymacja poselska nie sprawia, że jest się bezkarnym - mówił Wąsik w rozmowie z Radiem Maryja.
Polityk ocenił, że protesty kobiet są zgromadzeniami nielegalnymi, a im mniej liczne się stają, tym bardziej są agresywne.
- Organizatorzy bardziej chcą zwrócić na siebie uwagę agresją werbalną i fizyczną. Wielokrotnie mieliśmy do czynienia z próbą ataku na policjantów, przerywania kordonu, napierania na nich. (...) Policja przyjęła zasadę, że używa środków przymusu bezpośredniego w przypadkach agresji wobec funkcjonariuszy, kościołów, budynków rządowych, ale także w momencie blokowania drogi. Taka sytuacja miała miejsce podczas ostatniego tzw. strajku kobiet, kiedy demonstranci wtargnęli na Trasę Łazienkowską, próbując ją zablokować, powodując zagrożenie - mówił Maciej Wąsik.
Poseł skrytykował także opozycję, która domaga się wyjaśnienie sprawy i wyciągnięcia konsekwencji wobec policjantów, którzy przekroczyli swoje uprawnienia i zachowywali się agresywnie wobec protestujących.
- Można powiedzieć, że "diabeł ubrał się w ornat i ogonem na Mszę św. dzwoni". Za rządów Platformy Obywatelskiej mieliśmy chociażby akcję "Widelec", a podczas Marszów Niepodległości policja nie przebierała w środkach - powiedział Maciej Wąsik.
Sąd Apelacyjny w Warszawie w wyroku z 15 maja orzekł, że rozporządzenie rządu nie może stać ponad zapisaną w Konstytucji wolnością zgromadzeń i regulującą jej ustawą. Sąd przyznał, że wprowadzenie tego zakazu "budzi istotne wątpliwości z punktu widzenia konstytucyjnego prawa obywateli do zgromadzeń wynikającego z art. 57 Konstytucji RP, w szczególności w kontekście dopuszczalnych ograniczeń praw podmiotowych i zasady proporcjonalności zawartej w art. 31 ust. 3 Konstytucji RP".