Kiedy rząd podjął decyzję o kumulacji ferii zimowych w jednym terminie, rozgorzała dyskusja o tym, jak wpłynie to na hotelarstwo, gastronomię, ale także na funkcjonowanie stoków narciarskich. Choć początkowo wicepremier oraz minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin ogłosił, że stoki będą zamknięte, tak samo jak restauracje czy pensjonaty, z czasem zmienił zdanie. Dlaczego? W telewizji Polsat News wyjaśnił, że otrzymał w tej sprawie telefon od prezydenta Andrzeja Dudy.
- To właśnie pan prezydent Duda zadzwonił do mnie od razu w poprzednią niedzielę i to on bardzo stanowczo powiedział mi, że nie zaakceptuje zamknięcia stoków. Zaapelował też, abym wypracował, wraz z branżą narciarską, specjalne procedury sanitarne, co też się stało i co umożliwiło otwarcie stoków - stwierdził wicepremier.
Informacja ta szybko obiegła media, a dziennikarze zaczęli domagać się wyjaśnień od Kancelarii Prezydenta. Rzecznik Andrzeja Dudy Błażej Spychalski stwierdził, że prezydent "ma zdroworozsądkowe podejście i uważa, że rekreacja na wolnym powietrzu nie powinna być zakazywana". Podobne stanowisko zajął wiceszef Kancelarii Prezydenta Paweł Mucha.
- Ja niestety nie jeżdżę na nartach ani na snowboardzie, ale miliony Polaków korzystają z tej formy rekreacji. To bardzo korzystne, dobre dla zdrowia. (...) Prezydent troszczy się o zdrowie publiczne i stan polskiej gospodarki - mówił Mucha w Radiu ZET.
Andrzej Duda znany jest z tego, że lubi jeździć na nartach. Czy w tym roku pojawi się na stoku? - pytała dziennikarka. - Chciałbym, żeby wszyscy słuchacze, którzy pozostaną w zdrowiu, nie będą mieli symptomów, albo ozdrowieńcy, jeżeli będą mieli ochotę, to będą mogli także skorzystać z rekreacji narciarskiej - lawirował Paweł Mucha.
Dopytywany o to, czy prezydent będzie jeździł na nartach w tym sezonie, stwierdził, że to "pytanie takie, jak to, czy ja zamierzam wyjść na spacer do lasu w wolnym czasie, czy ewentualnie podjąć jakąś inną formę aktywności".