- Co właściwie zrobiła pani poseł Nowacka, że psiknięto jej gazem w twarz? To pana tak po ludzku nie zastanawia? - pytali dziennikarze Ryszarda Terleckiego, wicemarszałka Sejmu i szefa klubu PiS. Odnosili się tym samym do zdarzenia, do którego doszło podczas sobotniego protestu organizowanego w Warszawie w ramach Strajku Kobiet. Jeden z funkcjonariuszy psiknął w twarz gazem pieprzowym posłance Koalicji Obywatelskiej Barbarze Nowackiej, choć ta pokazywała mu legitymację prasową i nie była agresywna. Media społecznościowe obiegły zdjęcia z tego zdarzenia, a policja tłumaczyła, że działanie funkcjonariusza było "zwykłym odruchem" i miało miejsce, bo posłanka "sprawiała wrażenie, że chce przedostać się przez kordon, naruszając w ten sposób tworzoną przez policjantów linię bezpieczeństwa".
- Ja tylko tę scenkę widziałem tylko w telewizji, to znaczy w internecie... Natomiast udział pani Nowackiej w nielegalnej demonstracji i zachęcanie do udziału jest z pewnością niewłaściwe - powiedział Terlecki w rozmowie z dziennikarzami. - I tu myślę, że policja się obroni, w tym sensie, że pani Nowackiej tam nie powinno być po prostu - dodał po chwili.
Pytany, czy Kancelaria Sejmu podejmuje jakieś działania w sprawie wyjaśnienia poczynań policji dotyczących interwencji wobec posłanki, odparł: - To trzeba pytać marszałek Sejmu Elżbietę Witek, która o to poprosiła - powiedział. Wcześniej Kancelaria Sejmu informowała, że Elżbieta Witek rozmawiała w sprawie działań policji z generałem Jarosławem Szymczykiem, z kolei Barbara Nowacka na antenie stacji TVN 24 przyznała, że do niej samej marszałkini Sejmu się nie zwracała.
Terlecki został zapytany o działania policji także w poniedziałek. Wówczas sytuację Nowackiej skomentował słowami: "no, a po co tam chodziła?".