Ryszard Terlecki na pytanie dziennikarzy w Sejmie o zachowanie policji wobec posłanki Nowackiej odpowiedział "a po co tam chodziła?". Przedstawiciele mediów dopytywali, czy poseł ma prawo brać udział w manifestacjach. - Pewnie, że ma prawo, ale brać udział w awanturach ulicznych, to niekoniecznie jest zadanie dla posła - powiedział.
- Jakbym nagle wyciągnął legitymację poselską i podsunął pani pod oczy, to też byłaby pani zaskoczona - stwierdził wicemarszałek Sejmu i szef Klubu Parlamentarnego PiS w rozmowie z dziennikarzami.
Dodał, że "policjanci nie mają obowiązku znać każdego posła, tym bardziej, jak jest w masce". "Po co machać legitymacją, jak można z daleka, spokojnie ją okazać i nie wdawać się w awanturę. No niestety policja ma rację" - mówił.
W niedzielę policja opublikowała nagranie z incydentu z udziałem posłanki Barbary Nowackiej, na którym widać, jak w trakcie sobotniego protestu na Trasie Łazienkowskiej parlamentarzystka została spryskana przez policjanta gazem łzawiącym z bliskiej odległości. Rzecznik Komendy Stołecznej Policji Sylwester Marczak zastrzegł, że kontrola działań policji trwa. Dodał, że policjant, który użył gazu, mógł nie widzieć, że ma przed sobą posłankę.
Na nagraniu z osobistej kamery policjanta słychać najpierw liczne komunikaty wzywające do opuszczenia przez posłów i senatorów miejsca, w którym policja przystępowała do działań. Chodziło o odblokowanie zajętej przez manifestujących trasy szybkiego ruchu. "Nagranie wyraźnie pokazuje, że jedna osoba lekceważy komunikaty nadawane przez urządzenia nagłaśniające i wezwania policjantów. To kobieta, która podchodzi do policyjnego szyku i - będąc tuż przy funkcjonariuszach - przepycha tarczę i wyciąga rękę przed samą twarz jednego z nich." - brzmi opis zamieszczony na twitterowym profilu Komendy Stołecznej Policji obok filmu. "W związku z dalszym naporem na policjanta i niewykonywaniem poleceń ten używa gazu" - dodano.
Wersję przedstawioną przed KSP skomentowała w RMF FM sama poszkodowana. - Nieatakujący, nieagresywny człowiek, znacznie mniejszy, otoczony przez kordon policji nie stwarza żadnego zagrożenia. Jeżeli policjant chciał coś zrobić, to trzeba było mnie znieść, zepchnąć, powiedzieć, żebym się odsunęła, a nie wrzeszczeć coś, potem pryskać gazem, zanim człowiek zdąży zareagować - powiedziała Nowacka.
- Strasznie ciężko jest mi uwierzyć, że znalazłam w sobie tyle siły, żeby przepchnąć większego ode mnie faceta jego plastikową tarczą, którą mnie przepychał i go po prostu zaatakować kawałkiem plastiku przy użyciu jednej ręki. To jest jakieś pogranicze absurdu. Chciałabym mieć tyle siły, żeby przepchnąć tarczę zwartego kordonu - dodała posłanka Koalicji Obywatelskiej.
Z kolei w trakcie niedzielnej konferencji prasowej Nowacka stwierdziła, że przemoc zastosowana przez policję "nie była uzasadniona". Wyjaśniła też, dlaczego chodzi na manifestacje: jej zdaniem posłowie i posłanki powinni być tam, gdzie "krzywda się dzieje ludziom". - Nigdy nie będziecie szły same - dodała.
Podczas sobotniego protestu w Warszawie zostało zatrzymanych 11 osób. Większość z nich to osoby, które odmówiły podania swoich danych. Są trzy przypadki naruszenia nietykalności cielesnej i znieważenia funkcjonariuszy. Policjanci wylegitymowali ponad 900 osób, sporządzili ponad 450 notatek do sanepidu i ponad 370 wniosków o ukaranie pojedyncze mandatem.
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek rozmawiała w niedzielę z Komendantem Głównym Policji generałem Jarosławem Szymczykiem w sprawie okoliczności użycia gazu łzawiącego wobec posłanki. Jak napisała Kancelaria Sejmu, "oczekiwane są niezwłoczne pisemne wyjaśnienia w tej sprawie".