Według ustaleń Onetu Przemysław Czarnek przekazał odpowiedź na list komisarz Mariji Gabriel już 17 listopada. W nawiązaniu do protestów Strajku Kobiet minister edukacji i nauki oświadczył, że szanuje prawo każdego obywatela do własnego zdania i do jego publicznego wyrażania.
Jednocześnie minister Czarnek miał podkreślać, że nie wolno zapominać, że protesty organizowane są w czasie epidemii koronawirusa i w momencie, gdy dzienne liczby nowych zakażeń przekraczały 25 tys. przypadków. Polityk miał dodać, że w związku z tym rząd wprowadził zakaz organizowania zgromadzeń przekraczających liczbę pięciu osób.
Rzeczniczka prasowa MEN Anna Ostrowska w rozmowie z portalem dodała, że dokładnie z tych powodów minister negatywnie ocenił działania rektorów, którzy ogłosili godziny rektorskie Strajku Kobiet, by umożliwić pracownikom i studentom udział w protestach. - Jako nieodpowiedzialne określił również zachowania tych wykładowców, którzy zachęcali studentów do udziału w protestach, w czasie szczytu pandemii. Takie działania były nie tylko niezgodne z prawem, ale zwiększały bezpośrednio ryzyko zarażenia studentów i ich bliskich - dodała. Rzeczniczka nie podała jednak konkretnych przykładów takich zachowań wykładowców.
Anna Ostrowska dodała, że minister podkreślił, że jego priorytetem jest zapewnienie wolności badań i wypowiedzi w środowisku akademickim w Polsce. W liście Przemysław Czarnek przekonywał, że "nigdy nie podejmował i nie miał zamiaru podejmować jakichkolwiek działań przeciwko wolności słowa lub wolności akademickiej". Minister powoływał się na to, że wolność badań naukowych i wypowiedzi jest prawem i dobrem publicznym, które zawarte są w Konstytucji RP i ustawie Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce.
List komisarz Mariji Gabriel został napisany w nawiązaniu do słów Przemysława Czarnka. - Będą wyciągane konsekwencje wobec tych osób, które narażają dzieci nie tylko na wojnę ideologiczną, ale też na niebezpieczeństwo zdrowotne - powiedział minister edukacji i nauki, komentując Strajk Kobiet i udział w protestach młodzieży czy studentów. Na antenie TVP minister zapowiedział też, że będzie podejmował (leżące w jego kompetencji) decyzje wobec 15 uczelni, w których wprowadzono tzw. godziny rektorskie, by umożliwić studentom wzięcie udziału w strajku. Na zapowiedziach jednak na razie się skończyło.
Ponadto Przemysław Czarnek zlecił kuratorom sprawdzenie, czy nauczyciele w szkołach nie zachęcali uczniów do demonstracji, co miało być "niezgodnie z etosem zawodowym". - Będziemy mieli na ten temat raport na początku tygodnia. I będą wyciągane wszystkie najdalej idące konsekwencje, które są w granicach możliwości prawnych ministerstwa i kuratoriów - mówił minister. Szef ZNP ocenił, że takie działania ministerstwa można nazwać zastraszaniem.
19 listopada minister zapewnił, że intencją resortu nigdy nie było pociąganie do odpowiedzialności za głoszenie poglądów. Przemysław Czarnek podkreślił jednak, że kuratorzy mogą wyciągać konsekwencje wobec nauczycieli, którzy podczas lekcji "zachęcali uczniów" do brania udziału w strajku lub uczestnicząc w protestach "zachowywali się w sposób wulgarny".