W środę w Parlamencie Europejskim Ursula von der Leyen odniosła się do sprzeciwu Polski i Węgier w sprawie powiązania praworządności z budżetem UE. - Dla tych, którzy mają wątpliwości jest jasna droga - mogą pójść do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, by nowe regulacje zostały tam zbadane. To jest miejsce, w którym różnice zdań dotyczące aktów prawnych są rozstrzygane - powiedziała.
Do słów szefowej Komisji Europejskiej odniósł się Mateusz Morawiecki.
Żeby zaskarżać jakiś akt UE do TSUE, ten akt musi być przyjęty. My sprzeciwiamy się z całą mocą przyjęciu aktu, który jest aktem prawnym omijającym traktaty. Rzecz, która jest, co przyznają właściwie wszyscy specjaliści prawa europejskiego, brzmi następująco - prawo wtórne, takie jak rozporządzenia czy dyrektywy, nie może omijać, nadpisywać niejako prawa pierwotnego, czyli prawa traktatowego. Prawo traktatowe jest nadrzędne. To tak jak w porządku prawa krajowego - konstytucja stoi wyżej niż ustawa
- powiedział podczas środowej konferencji prasowej.
Na mechanizm uzależniający wypłatę unijnych funduszy od kwestii praworzadnościowych nie chcą się zgodzić Polska i Węgry, Oba kraje tłumaczą, że mechanizm jest nieprecyzyjny i może być wykorzystywany przy podejmowaniu decyzji motywowanych politycznie. Z tego powodu Warszawa i Budapeszt poinformowały w ubiegłym tygodniu, że nie mogą poprzeć pakietu budżetowego, czyli wydatków Unii na lata 2021-2027 oraz funduszu odbudowy po pandemii. W lipcu podczas spotkania szefów państw UE ustalono, że w najbliższych latach do Polski ma trafić ponad 750 miliardów złotych ze środków UE.
W czwartek w Budapeszcie Mateusz Morawiecki będzie rozmawiał na ten temat z szefem węgierskiego rządu Viktorem Orbanem.