Premier Mateusz Morawiecki ogłosił w sobotę 21 listopada, że w związku z pandemią koronawirusa przyszłoroczne ferie zostaną skumulowane. Uczniowie z wszystkich województw będą odpoczywać od nauki od 4 do 17 stycznia, a nie tak jak zazwyczaj w kilku turach. Szef polskiego rządu stwierdził, że ma to służyć zmniejszeniu ruchu w okresie zimowej przerwy.
Decyzja ta wywołała liczne kontrowersje. O utratę dochodów boją się m.in. hotelarze, restauratorzy i operatorzy stoków narciarskich. Minister zdrowia Adam Niedzielski powiedział w radiowej Trójce, że "jeżeli sytuacja rozwinie się jakoś bardzo korzystnie, to wtedy będziemy się zastanawiali, czy jest przestrzeń na poluzowanie", ale obecnie nie przewiduje otwierania hoteli ani pensjonatów w czasie ferii zimowych.
- Oczywiście mówię, że na tę chwilę "zostań w domu", ferie mamy skumulowane w jednym terminie, ale ostateczne decyzje dotyczące już pewnych szczegółów będziemy podejmowali pod koniec grudnia, bo ten reżim obostrzeń, który sobie narzuciliśmy, kończy się 27 grudnia - oświadczył Adam Niedzielski.
Sprawę tę skomentował także rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Podczas wtorkowego briefingu prasowego stwierdził, że w czasie ferii obiekty hotelarskie i restauracje pozostaną zamknięte, ale niewykluczone, że stoki narciarskie zostaną otwarte.
- Jest w tej chwili mowa o możliwości otwarcia stoków narciarskich, ale raczej ukierunkowałbym te stoki dla osób zamieszkujących w pobliżu - mówił Andrusiewicz.
Wcześniej otwarcie stoków narciarskich zapowiedział wicepremier i minister rozwoju, pracy i technologii Jarosław Gowin.
"Protokół sanitarny dotyczący korzystania ze stacji narciarskich dopracowany, stoki będą zimą otwarte. Dziękuję partnerom: branży narciarskiej i Głównemu Inspektoratowi Sanitarnemu za świetną współpracę" - napisał na Twitterze.