W czwartek odbyła się konferencja prasowa ministra edukacji i nauki Przemysława Czarnka, podczas której polityk zapowiedział zmiany na maturze i egzaminie ósmoklasisty w 2021 roku. Polityk został także zapytany o to, czy nauczyciele powinni liczyć się z konsekwencjami za poparcie Strajku Kobiet.
Nigdy nie było naszą intencją, ani nigdy nie zapowiadaliśmy, że będziemy kogokolwiek pociągać do odpowiedzialności za głoszenie swoich poglądów, w tym również za wspieranie Strajku Kobiet
- powiedział minister Czarnek i podkreślił, że są to prywatne sprawy nauczycieli.
Natomiast to, co kuratorzy wykonują, i do czego są zobowiązani z uwagi na prawo oświatowe, i obowiązki wynikające z nadzoru pedagogicznego, to jest sprawdzanie i ewentualne wyciąganie konsekwencji wobec tych nauczycieli, którzy wbrew swoim obowiązkom wynikającym również z podstawy programowej, podczas lekcji zachęcali uczniów do brania udziału w strajku i to jeszcze w szczycie pandemii koronawirusa, albo w sposób wulgarny i nieprzystający etosowi nauczyciela zachowywali się podczas takich protestów
- zaznaczył polityk.
We wtorek pisaliśmy na Gazeta.pl o tym, że Przemysław Czarnek stwierdził w rozmowie z Onetem, że nauczyciele, którzy zachowywali się wulgarnie na protestach po wyroku Trybunału Konstytucyjnego dot. aborcji powinni ponieść konsekwencje "zgodnie z przepisami prawa oświatowego". - Brakuje jasnych regulacji dotyczących tego, na czym polega godność zawodu. Oceny, czy nauczyciel tę godność narusza, dokonuje rzecznik dyscyplinarny, a następnie komisja dyscyplinarna. W takich postępowaniach próbuje się czasem oceniać życie prywatne nauczyciela. Tak nie powinno być, ale takie przypadki miały już miejsce - komentowała słowa Czarnka w rozmowie z Gazeta.pl Marietta Buszka, radczyni prawna, ekspertka prawa oświatowego.