Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski skomentował działania policji w mediach społecznościowych. "Gaz łzawiący przeciwko kobietom? Naprawdę, Polska Policjo? Użycie przymusu bezpośredniego musi być uzasadnione i proporcjonalne, musi być ostatecznością. Uważam, że użycie go wobec demonstracji kobiet i młodzieży nie miało podstaw. Policjantów było dużo więcej niż protestujących" - napisał tuż po północy.
Rafał Trzaskowski poinformował, że przedstawiciele miasta byli na miejscu i obserwowali sytuację, a służby miejskie sprawdzają nagrania z monitoringu. Zaapelował także o "powstrzymanie się przed nieuzasadnionymi działaniami" i zażądał wyjaśnień.
18 listopada w Warszawie odbył się protest kobiet. Demonstrujący manifestowali m.in. przed Sejmem i pod siedzibą TVP. Przy Placu Powstańców doszło do incydentu z udziałem grupy mężczyzn, którzy gonili jednego z uczestników z pałkami teleskopowymi i próbowali siłą wyrwać go z tłumu. Później okazało się, że byli to policjanci w cywilu.
"Policjanci w cywilu zatrzymali kolejną osobę na placu przed TVP podczas protestu. Tłum próbował ją odbić. (...) Zdarzenie miało miejsce ok. 22.10. Potem doszło do przepychanki z policją w wąskim przejściu przed hotelem Gromada" - relacjonował na Twitterze dziennikarz Onetu Marcin Terlik.
Podczas Strajku Kobiet w Warszawie interweniowali posłowie. Posłanka KO Monika Wielichowska napisała na Facebooku, że w niektórych miejscach policjanci podsycali emocje, a jeden z funkcjonariuszy naruszył jej nietykalność i popychając ją, złamał jej legitymację poselską.
"Nie chciał podać swojego służbowego numeru. Podał imię i nazwisko. Czy prawdziwe? Nie wiem. Kiedy na moment się odwróciłam - uciekł. Może nagrania, które uwieczniły [zdarzenie], pozwolą rozpoznać tego funkcjonariusza. Dzisiejsze oblężenie Sejmu pokazuje STRACH. Tak właśnie chroni się WŁADZA przed gniewem suwerena" - relacjonowała Wielichowska.