Lech Kołakowski był jednym z kilkunastu parlamentarzystów PiS, którzy we wrześniu zostali zawieszeni w prawach członka partii. Stało się to po tym, jak zagłosował przeciwko nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt. Zatwierdzone przez Sejm przepisy zakładały między innymi zakaz hodowli zwierząt futerkowych. W projekcie znalazło się też ograniczenie uboju rytualnego.
- Z tą partią związałem się wiele lat temu, chciałbym, żeby Prawo i Sprawiedliwość reprezentowało dobre sprawy polskiej wsi - mówił we wrześniu w rozmowie z Gazeta.pl Lech Kołakowski.
We wtorek w RMF FM poseł ogłosił, że "dziś odchodzi z Prawa i Sprawiedliwości". Dodał, że wraz z nim odejdą też inne osoby. - To nie są uciekinierzy, to bohaterowie, którzy walczą o polskie sprawy, sprawy polskiej wsi są racją stanu. Bardzo szanuję i cenię kolegów za ich stanowisko - skomentował.
- To grupa kilku osób, rozmawiamy w tej chwili o nazwie koła. Decyzje są już podjęte - zapowiedział. Koło ma "skupiać kilku posłów, które będzie też reprezentować sprawy polskiej wsi".
- Zapraszamy innych parlamentarzystów, posłów, do wejścia do koła - dodał poseł. Zaznaczył, że "z bólem" odchodzi z Prawa i Sprawiedliwości. Wyjaśnił, że "jeżeli dojdzie do rejestracji koła, prawdopodobnie PiS utraci większość rządową". - To bardzo trudna decyzja, ale jest wewnętrznie podjęta - przyznał. Według Lecha Kołakowskiego, nie jest wykluczone, że zostanie utworzony klub parlamentarny.
- Kluczową przyczyną jest ustawa tzw. piątki dla zwierząt. Nie godzę się z zapisami tej ustawy, to jest bubel prawny. Ta ustawa była kropką nad i, wiele złego działo się też w strukturach PiS, walk frakcyjnych, w szczególności w województwie podlaskim, ale te kwestie nie były powodem wyjścia - ocenił Lech Kołakowski.
Z wcześniejszych medialnych doniesień wynika, że szeregi Prawa i Sprawiedliwości ma opuścić m.in. były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski.