Mecenas Jakub Wende w rozmowie z Onetem przyznał, że nadal nie ma daty rozpatrzenia zażalenia na zakaz wykonywania zawodu przez Romana Giertycha. Jak podają dziennikarze portalu, sąd do tej pory nie zajął się tą sprawą. To może mieć związek z działaniami prokuratury, która zwlekała z przekazaniem do sądu dokumentów, które trafiły tam dopiero 4 listopada.
- Na rozpatrzenie zażalenia czeka się tygodniami, dlatego złożyliśmy też wniosek o wstrzymanie wykonania postanowienia. Gdyby sąd go uznał, mój klient mógłby od razu wrócić do pracy. Tak się do dziś nie stało - mówi Jakub Wende, który reprezentuje Romana Giertycha.
Jeszcze w październiku Roman Giertych pisał, że jest jedynym obrońcą Leszka Czarneckiego. W związku ze swoim zatrzymaniem adwokat nie mógł stawić się na poprzednim posiedzeniu w sprawie milionera, dlatego sąd przesunął rozprawę na poniedziałek 16 listopada. Wszystko wskazuje jednak na to, że Roman Giertych i Leszek Czarnecki (którzy przebywa za granicą) nie pojawi się także na tym posiedzeniu.
Prokuratura Regionalna w Poznaniu postawiła Romanowi Giertychowi zarzuty w związku z rzekomym wyprowadzeniem ok. 90 mln złotych z giełdowej spółki Polnord, która należała kiedyś do Ryszarda Krauzego. Giertych zajmował się tam obsługą prawną. Zarzuty postawiono w sumie 12 osobom.
W sprawie Leszka Czarneckiego chodzi o tzw. aferę GetBack. Zarzuty wobec biznesmena zostały przedstawione na konferencji prasowej przez samego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę. "Leszek Cz., działając wspólnie i w porozumieniu z innymi osobami, naraził idea Bank na odpowiedzialność odszkodowawczą wobec oszukanych klientów banku w wysokości co najmniej 123,5 mln złotych oraz odpowiedzialność administracyjną związaną z nałożeniem kar finansowych przez KNF w wysokości 80 mln zł, oraz UOKiK do 10 proc. wartości obrotu" - tak brzmi komunikat prokuratury w tej sprawie.
Leszek Czarnecki sprzedał GetBack w 2016 roku i jak sam podkreślał, do tego momentu model biznesowy firmy był inny, a spółka nie była tak zadłużona. Milioner przeprosił jednak za ewentualny "misseling" obligacji GetBacku, czyli oferowania produktu w sposób, który mógł wprowadzić klientów w błąd. Według raportu Najwyższej Izby Kontroli w sprawie GetBack najbardziej zawiodły instytucje państwowe. NIK zarzuca m.in. KNF, że nie wykryła zagrożeń dla rynku i klientów oraz że przez pięć lat nie przeprowadzono w GetBacku żadnej kontroli.
"Wyborcza" zwraca natomiast uwagę na to, że obligacje GetBacku sprzedawało dziesięć banków, a działania prokuratury skupiają się głównie na Idea Banku, należącym do Leszka Czarneckiego. Według ustaleń dziennika, na razie w śledztwie pominięto m.in. udział państwowych banków w aferze.