- Wzywam wszystkich członków Prawa i Sprawiedliwości i wszystkich, którzy nas wspierają do tego, by wzięli udział w obronie Kościoła, w obronie tego, co dziś jest atakowane. (...) Musimy bronić polskich kościołów za wszelką cenę - mówił w dramatycznym wystąpieniu w szczycie protestów ws. aborcji Jarosław Kaczyński.
Był 27 października. Od kilku dni każdego wieczoru tłumy wychodziły na ulice, by zaprotestować przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej, które oznacza de facto niemal całkowity zakaz aborcji w Polsce. W niedzielę w kilku miastach uczestnicy protestów przerwali msze święte, a na murach kilkudziesięciu kościołów ludzie pisali farbą hasła protestów. Za ich "obronę" wzięli się nacjonaliści, a z czasem też policja i żandarmeria wojskowa. Jednak wicepremier ds. bezpieczeństwa miał nie wierzyć, że służby dobrze "chronią" kościoły i niedawno sprawdzał to osobiście - opisuje OKO.press.
Serwis opisuje, że w ubiegłą niedzielę - a więc już dwa tygodnie po szczycie protestów - Kaczyński uczestniczył w niedzielnej mszy w kościele Św. Stanisława Kostki na Żoliborzu, jak robi od lat. Po niej postanowił sprawdzić, czy kościół jest ochraniany przez policję. Ochroniarz z prywatnej firmy miał przywołać policjanta nadzorującego zabezpieczenie, a Kaczyński zapytał go, gdzie są policjanci. Wicepremier dopytywał, dlaczego ich nie widzi, a funkcjonariusz tłumaczył, że jest kilkunastu policjantów w cywilnych ubraniach. Kaczyńskim miał początkowo nie dowierzać w to wyjaśnienie.
Wg relacji Kaczyński miał dzwonić przy policjancie do szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego dopytywać o sytuację. W końcu "uspokoił się i podziękował za służbę" - relacjonuje cytowany anonimowo przez Oko.press policjant.
Na tym się jednak nie skończyło. Oko.press opisuje, że przed powrotem do domu Kaczyński postanowił, że osobiście sprawdzi, jak wygląda ochrona innych kościołów.
Według cytowanego przez serwis policjanta wicepremier objechał dzielnicę Żoliborz, osobiście sprawdził, że policjanci stoją przy trzech innych kościołach, i dopiero po tym wrócił do domu.