Gliński o zamieszkach w Warszawie: Nie wiemy, kto rzucał kamieniami, co to byli za prowokatorzy

- W tej chwili nie znamy faktów. Powinniśmy zbadać to, które grupy prowokowały starcia. Gdy organizuje się tego typu wydarzenia, to jest je bardzo trudno kontrolować - stwierdził w Polsat News wicepremier Piotr Gliński. W ten sposób polityk skomentował ataki na policjantów, do których doszło podczas nielegalnego przemarszu narodowców w Warszawie. Zasugerował też, że jedną z przyczyn incydentów jest "atmosfera podgrzewana od kilku tygodni nielegalnymi protestami na ulicach".

Rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak poinformował, że podczas nielegalnego pochodu narodowców funkcjonariusze byli atakowani, m.in. kamieniami i racami w okolicach ronda de Gaulle`a i Stadionu Narodowego. Doszło również do podpalenia mieszkania przy Alei 3 Maja. Rzucona przez chuliganów w stronę budynku raca rozbiła szybę i wpadła do środka, powodując krótkotrwały pożar. Sytuacja została opanowana przez straż pożarną.

Zobacz wideo Martel do Dziwisza: Kardynale, nie rób tego dla siebie, zrób to dla Jana Pawła II

Ponadto, jak poinformowała policja, w pobliżu Stadionu Narodowego, w którym działa szpital tymczasowy dla chorych na COVID-19, policjanci musieli działać zdecydowanie, aby udrażniać blokowane przez chuliganów drogi przejazdu dla karetek pogotowia i aut zaopatrzenia wiozących respiratory. Stołeczna policja poinformowała, że będzie ustalała tożsamość wszystkich uczestników burd i ataków na funkcjonariuszy oraz pociągać ich do odpowiedzialności.

Gliński o incydentach podczas marszu w Warszawie: Nie wiemy, kto rzucał kamieniami

Bardzo ostrożny w ocenie chuligańskich wybryków, do których doszło na ulicach stolicy, był za to wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. W programie "Gość Wydarzeń" w Polsat News polityk podkreślał, że w incydenty mogły być wynikiem "prowokacji" - nie sprecyzował jednak, czyjej.

Nie wiemy, kto rzucał kamieniami, co to byli za prowokatorzy, kto rzucał kamieniami. (...) W tej chwili nie znamy faktów. Powinniśmy zbadać to, które grupy prowokowały starcia. Na pewno cała atmosfera podgrzewana od kilku tygodni nielegalnymi protestami na ulicach, ma tu coś do powiedzenia

- ocenił. Mówiąc o "nielegalnych protestach" Gliński, miał najprawdopodobniej na myśli manifestacje organizowane w sprzeciwie wobec wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. 

Dopytywany o to, czy odpowiedzialność za zamieszki powinna spaść na barki Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, które organizowało "narodowy" przejazd samochodów przez Warszawę, Gliński stwierdził, że "nie wiemy, kim byli prowokatorzy".

Gdy organizuje się tego typu wydarzenia, to jest je bardzo trudno kontrolować. Z tego co wiem, to organizatorzy deklarowali przejazd pojazdów i te pojazdy były. Tyle tylko, że były też osoby poza pojazdami, i to najprawdopodobniej z tym było to związane. (...) Nie mam żadnych danych, by coś konkretnego na ten temat powiedzieć

- podkreślił.

Gliński zapewnił też, że rządzący będą wymagać od służb, by "przedstawiły konkretny raport, kim były grupy prowokujące". - Pamiętajmy, że przez ostatnie 5 lat, gdy my rządzimy, Marsze Niepodległości były organizowane w sposób cywilizowany, nie było żadnych prowokacji w przeciwieństwie do tego, co było przedtem. Co nastąpiło dzisiaj - trudno teraz powiedzieć - powiedział. Pochwalił też organizatorów narodowego "rajdu", którzy, jak mówił, "uwzględnili fakt pandemii i dlatego zmienili formę na prezentowanie swoich haseł, swoich wartości, poprzez rajd samochodowy"

Więcej o: