Do zdarzenia doszło około godziny 8 rano we wtorek 10 listopada. Z relacji OKO.press wynika, że Katarzyna Augustynek, współtwórczyni ruchu Polskie Babcie, szła ulicami Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście, zmierzając na miesięcznicę smoleńską. Podczas tego spaceru policja próbowała zatrzymać ją trzykrotnie. Za trzecim razem się to udało.
Na miejscu zdarzenia był reporter Robert Kowalski. Z jego słów wynika, że mundurowi zabronili przejść Polskiej Babci, choć po chodniku szły inne osoby. Kiedy chciała się między nimi przecisnąć, zagradzali jej drogę. Kazali się jej także wylegitymować, powołując się na art. 15 ustawy o policji.
"To jest artykuł, który mówi tylko o tym, że policja jest uprawniona do przeprowadzania takiej czynności jak legitymowanie. Ale do tego trzeba podać, i babcia doskonale o tym wie, faktyczny powód interwencji. Np. że rzuciła na ulicę papierek. Oni tego drugiego powodu podać nie byli w stanie. Babcia skończyła prawo, jest w tym temacie dobrze przygotowana. Mówiła, że art. 15 nie wystarczy, że chce przejść, pójść na pl. Piłsudskiego, bo dziś miesięcznica" - napisał Robert Kowalski.
Między Polską Babcią a policją doszło do przepychanek, w których trakcie kobieta uderzyła jednego z policjantów torebką. Przewróciła się, bo mundurowi ją odpychali. Kiedy upadła, złapali ją za ręce i nogi, a następnie wrzucili do radiowozu.
Robert Kowalski zadzwonił do Katarzyny Augustynek zaraz po zatrzymaniu. Kobieta zdążyła powiedzieć, że radiowóz wiezie ją na komendę na ulicy Wilczej, po czym wyrwano jej telefon. Po godzinie 12 pod siedzibą policji zgromadziło się kilka osób domagających się wypuszczenia Polskiej Babci. Kobieta opuściła budynek przed godziną 14. Towarzyszyła jej prawniczka.
Jak podało Oko.press, Polskiej Babci zarzucono naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza na służbie. Grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
Katarzyna Augustynek zadarła z prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim podczas miesięcznicy smoleńskiej 10 października 2020 roku. Czekała na polityka przed kościołem i pokazała mu transparent z napisem: "Rząd miał ściągnąć wrak, więc ściągnął do rządu Jarka. Obietnica dotrzymana". Krzyknęła mu także w twarz: "Pod Trybunał Stanu pójdziesz. Gdzie jest wrak, prezesie Polski?".