Protest organizowany pod hasłem "Czarnek, idź do diabła", który jest kontynuacją demonstracji Strajku Kobiet po decyzji Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji, rozpoczął się o godzinie 18 przed budynkiem Ministerstwa Edukacji Narodowej w alei Szucha w Warszawie. Jak relacjonuje "Wyborcza Warszawa", już na początkowym etapie manifestacji jej członkowie usiedli na jezdni i zablokowali ją, a al. Szucha była nieprzejezdna.
Początkowo funkcjonariusze wygłaszali komunikat z informacją: "Zgromadzenie jest nielegalne, prosimy o rozejście się". Później jednak policja zdecydowała się na rozbicie blokady i siłowe usunięcie protestujących z jezdni. Komenda Stołeczna Policji poinformowała na Twitterze:
Osoby te lekceważyły wezwania do zachowania zgodnego z prawem. Użyto siły fizycznej, przeniesiono osoby na pobocze i chodnik. Przywrócono normalny ruch pojazdów. Wobec uczestników nielegalnego zgromadzenia podjęte zostały środki przewidziane prawem. Osoby, które odmówią przyjęcia mandatów muszą się liczyć ze skierowaniem do sądu wniosków ich ukaranie. Odpowiednie informacje zostaną przekazane do inspekcji sanitarnej
Następnie protestujący przenieśli się na Plac Unii Lubelskiej, który również czasowo zablokowali.
Jak podaje Onet, policja wylegitymowała i chciała czasowo zatrzymać Klementynę Suchanow, jedną z liderek Strajku Kobiet. - Powrócili do formy ze starych czasów. Chcieli mnie wywieźć na komisariat - powiedziała Suchanow w rozmowie z portalem.
Jak relacjonuje "Gazeta Wyborcza", po godz. 19 protest ruszył przed budynek Trybunału Konstytucyjnego. Później strajkujący poszli ul. Marszałkowską w stronę ronda Dmowskiego. Po godzinie 20 zablokowana została Trasa Łazienkowska.