Ustawa o Służbie Ochrony Państwa mówi, że jej funkcjonariusze ochraniają m.in. prezydenta, marszałków obu izb parlamentu, premiera oraz wicepremierów. Taka ochrona przysługuje im z tytułu sprawowanego urzędu. Portal tvn24.pl ustalił, że minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński skorzystał z przepisu, który mówi o możliwości objęcia ochroną "innych osób ze względu na dobro państwa" i w ten sposób przydzielił ochronę Jackowi Kurskiemu.
- Oprócz polityków zdarzało nam chronić przykładowo sędziów. To jest jednak sytuacja bez precedensu. Nigdy się nie zdarzyło, by szef państwowej spółki miał ochronę Biura Ochrony Rządu czy SOP - powiedział dziennikarzom TVN24 były oficer tej służby.
Inny rozmówca zbliżony do Służby Ochrony Państwa wyraził podobną opinię. Stwierdził, że decyzja Mariusza Kamińskiego "to przegięcie". Powiedział także, że sprawa ta jest trzymana w tajemnicy, bo jeśli wyjdzie na jaw, "będzie jatka",
MSWiA zapytane o tę sprawę odpowiedziało dziennikarzom, że kwestie te "stanowią informację niejawną". Sam Jacek Kurski nie odbiera telefonu i nie odpowiada na wiadomości nadsyłane przez media.
Służba Ochrony Państwa to umundurowana formacja podległa ministrowi spraw wewnętrznych i administracji, której celem jest ochrona osób rządzących w Polsce. W lutym 2018 roku zastąpiła ona Biuro Ochrony Rządu. Zaledwie kilka dni temu pisaliśmy o tym, że ochroną SOP została objęta sędzia Trybunału Konstytucyjnego Krystyna Pawłowicz. Informacja ta wyszła na jaw po tym, jak okazało się, że auto SOP, w którym podróżowała Pawłowicz, uczestniczyło w kolizji drogowej.