- Lewica od początku wspiera protestujących. Wspieramy także postulaty pełni praw reprodukcyjnych dla kobiet, bo jest to zgodne z naszymi przekonaniami i z naszymi wartościami. Ale gwarantuję panu redaktorowi, że każdy i każda z nas wolałby, żeby do tych protestów w ogóle nie musiało dochodzić. Apelowaliśmy o niepodejmowanie tego wyroku czy orzeczenia przez pseudo-TK, o odroczenie tego punktu z agendy, zdając sobie sprawę także z tego, że oczywiście sprowokowane do tego kobiety wyjdą na ulicę po to, żeby walczyć o wolność od tortur - mówiła Agnieszka Dziemianowicz-Bąk w Porannej Rozmowie Gazeta.pl
- Chcielibyśmy tylko, żeby te protesty ustały dlatego, że prawa i wolności kobiet, Polek zostaną w końcu uszanowane. Jest na to sposób. Złożyliśmy projekt tzw. ustawy ratunkowej, ustawy dekryminalizującej wsparcie i pomoc kobietom, które chcą przerwać ciążę i oczekiwaliśmy, że na tym posiedzeniu Sejmu, które miało się odbyć ta ustawa będzie procedowana i zyska poparcie zarówno prawicy na opozycji, jak i przynajmniej części prawicy - powiedziała posłanka Lewicy.
Ustawa ta miałaby pokazać, że "rząd faktycznie chce dialogu" i "dąży nie do eskalacji konfliktów i protestów, ale do uspokojenia sytuacji". - To jest ustawa, która pozwoliłaby ocalić kobiety, które już teraz, jeszcze przed orzeczeniem TK miały umówiony zabieg przerwania ciąży z powodu letalnej wady płodu. Ocalić je przed wypisaniem ze szpitala, przed zaniechaniem tego zabiegu. To nie jest ustawa, która radykalnie zmienia porządek prawny. Ten oczywiście wymaga zmiany, prawo aborcyjne powinno zostać zliberalizowane, ale żeby w ogóle można było wrócić do debaty o prawach reprodukcyjnych kobiet, trzeba wprowadzić rozwiązania na cito, które pomogą tym konkretnym realnym kobietom, które już teraz czekają na taki zabieg - wyjaśniała gościni programu.