Była wicepremierka Jadwiga Emilewicz na antenie TVN24 mówiła o projekcie nowelizacji ustawy antyaborcyjnej, którą przedstawił Andrzej Duda. Nowela zakłada, że legalne byłoby przerwanie ciąży w przypadkach, kiedy "badania prenatalne lub inne przesłanki medyczne wskazują na wysokie prawdopodobieństwo, że dziecko urodzi się martwe albo obarczone nieuleczalną chorobą lub wadą, prowadzącą niechybnie i bezpośrednio do śmierci dziecka, bez względu na zastosowane działania terapeutyczne".
Emilewicz oceniła, że propozycja "nie zaspokaja oczekiwań" tych osób, które wychodzą na ulice z postulatami "aborcji na życzenie".
Polityczka uważa jednak, że to dobry projekt i będzie zachęcała wszystkie strony do pochylenia się nad nim. - Będę do tego zachęcać kobiety z innych klubów poselskich. Będę chciała, abyśmy tę ustawę wspólnie przeczytały i abyśmy zaprosiły ekspertów, lekarzy, prawników, bioetyków do tego, aby jej kształt nie był podważany i aby była nadzieją dla wielu, że jest to niesprzeczne z orzeczeniem TK, a jednocześnie dające gwarancję i bezpieczeństwo kobietom - skomentowała.
Posłanka powiedziała również, że "nie my decydujemy o tym, kiedy zaczyna się" życie ludzkie. - Kiedy słucham postulatów, które są wykrzykiwane, że "mój brzuch, moja sprawa", to jest dla mnie zdanie, które mówi o fundamentalnym niezrozumieniu jednostki ludzkiej. Wolność kobiety jednak kończy się w momencie, kiedy zachodzi w ciążę, jest ograniczona wolnością dziecka - mówiła Emilewicz. Jej słowa odbiły się szerokim echem i były przytaczane przez tysiące internautów.
W końcu była wicepremierka zdecydowała odnieść się do krytyki.
Widzę, że moja wypowiedź o ograniczeniu wolności kobiety wolnością dziecka wzbudza ogromne emocje. Kobiety w ciąży zmieniają nawyki żywieniowe, nie piją alkoholu - właśnie ze względu na dobro dziecka. To miałam na myśli mówiąc w Sprawdzam TVN24
- napisała na Twitterze.