Gościnią Porannej Rozmowy Gazeta.pl była Marcelina Zawisza. Posłanka Lewicy skomentowała protesty, które od czwartku odbywają się codziennie, obecnie w ponad stu polskich miastach. Demonstracje są spowodowane orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego ws. przerywania ciąży ze względu na nieodwracalną wadę płodu, który de facto zakazuje legalnej aborcji w Polsce. W 2019 roku, wedle oficjalnych statystyk, dokonano 1110 aborcji. 1074 z nich - czyli prawie 97 proc. - miało miejsce właśnie z powodu nieodwracalnych wad płodu.
Marcelina Zawisza powiedziała, że sytuacja, do jakiej doprowadził obecny rząd, "nie powinna mieć miejsca w żadnym kraju".
Przede wszystkim nie nazywałabym tego wojną kulturową, bo mówimy o życiu i zdrowiu kobiet. I o prawach człowieka. Jednak prawo do tego, żeby decydować o swoim ciele, o swoim życiu, jest prawem człowieka. Więc tak naprawdę ta wojna, bo wydaje mi się, że jednak to jest dobre słowo, dotyczy podstawowych praw. Prawa do tego, żebyśmy mogły decydować o sobie. Żeby nas politycy, polityczki, sędziowie, nie zmuszali do tego, żebyśmy musiały podejmować się tak trudnych… nawet nie decyzji, bo już te decyzje nam po prostu zabrano. Tych trudnych ról. Nikt nie chce znaleźć się w sytuacji, szczególnie kiedy marzy o tym upragnionym dziecku, żeby musieć zdecydować się na aborcję ze względu na przesłankę embriopatologiczną, a nasi politycy i nasi sędziowie Trybunału Konstytucyjnego zdecydowali, że będziemy musiały po prostu urodzić. I to jest coś, co nie powinno mieć miejsca w żadnym kraju
- skomentowała Zawisza w rozmowie z Łukaszem Rogojszem z Gazeta.pl.
- I już teraz słyszymy o tym, że na przykład Szwecja będzie otwierała prawdopodobnie swoje granice i za darmo będzie przeprowadzać zabiegi aborcyjne dla Polek. Już słyszymy o tym, że organizują się na Słowacji zaprzyjaźnione ruchy kobiece po to, żeby pomóc Polkom w zabiegach. Więc prawda jest taka, że ten straszny wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który odbiera nam prawo do wyboru, tak naprawdę dotknie te kobiety, które nie będą w tej sieci powiązań, nie będą miały środków na to, żeby wyjechać i nie będą wiedziały, że mają taką możliwość. Czyli te kobiety z mniejszych miast, mniej wykształcone, nieposiadające takiego kapitału finansowego i społecznego i to one będą zmuszone do tego, żeby cierpieć. Bo mówimy tutaj tak naprawdę o torturach - dodała.