W środę 14 października Senat głosował nad przyjęciem nowelizacji ustawy o ochronie zwierząt czyli słynnej "piątce dla zwierząt". Ta została przyjęta 76 głosami - 10 posłów się wstrzymało, a 11 zagłosowało przeciw. Wśród nich siedem osób należało do Prawa i Sprawiedliwości, a teraz okazuje się, że partia może wyciągnąć wobec nich konsekwencje.
"Piątka dla zwierząt" jest to bardzo ważna dla Jarosława Kaczyńskiego ustawa, któremu bardzo zależy na tym, by została ostatecznie przyjęta. Na tyle ważna, że prezes PiS zawiesił już w prawach kilkunastu członków partii, którzy nie głosowali za przyjęciem nowego projektu w Sejmie. Teraz podobne konsekwencje czekają senatorów.
Zobacz też: PiS zwraca się ku wyborcom z centrum? „To próba oszukania młodych ludzi”
Senator Jan Maria Jackowski z PiS zagłosował przeciw "piątce dla zwierząt", bo jego zdaniem "ta ustawa jest szkodliwa dla polskiego rolnictwa" i "najwyraźniej powstała w gronie osób, które nie znają problematyki rolnictwa polskiej wsi". Ryszard Terlecki na antenie radia Wnet oznajmił, że za to grozi Jackowskiemu wyrzucenie z klubu PiS, a to dlatego, że parlamentarzysta ten "nie tylko głosuje, ale też wypowiada się całkowicie niezgodnie z przekazami medialnymi partii". Tymczasem sam zainteresowany w rozmowie z TVN24 powiedział, że jego zdaniem PiS do tej nowelizacji ma złe podejście, a sama ustawa została przygotowana przez osoby, które nie znają się na rolnictwie:
Potrzebna jest kultura dialogu w obecnej trudnej, kryzysowej sytuacji. Obiektywnie kryzysu pandemicznego, kryzysu gospodarczego. A nie kultura strachu i wykluczania. I akurat my w gronie siedmiu osób, które zagłosowały, albo znamy problemy rolnictwa, albo reprezentujemy okręgi stricte rolnicze.
Dodaje, że można było to przecież załatwić zupełnie inaczej:
Taka dyskusja, że wyrzucimy, dyscyplina, straszymy zamiast dialogu, ona jest niepotrzebna. Przecież taką ustawę można było przedyskutować, można było zrobić jako projekt rządowy, uzgodnić międzyresortowo i w sposób cywilizowany, a nie tak na skróty przegonić przez Sejm w kilkanaście godzin.
Senator Jackowski wyjawił też, że po to, żeby "piątka" została przyjęta, znalazły się osoby gotowe do szantażowania rodzin parlamentarzystów. Okazuje się, że współmałżonkowi jednego z członków klubu parlamentarnego PiS grożono utratą pracy w przypadku, gdyby drugi współmałżonek nie zagłosował za "piątką dla zwierząt":
Słyszałem o sytuacji jednej osoby, której współmałżonek pracuje w firmie, gdzie został wezwany i powiedziano mu, że jeśli współmałżonek nie zagłosuje zgodnie z oczekiwaniami i linią PiS-u, to ta osoba straci pracę. Akurat jest to rodzina, która jest w trudnej sytuacji materialnej.
Zapytany, czy była to groźba, odpowiedział: Trudno to inaczej interpretować.
Zwana inaczej ustawą futerkową "piątka dla zwierząt" wzbudza dużo kontrowersji. Zapisy nowelizacji zakładają ą m.in. wprowadzenie zakazu hodowli zwierząt futerkowych (z wyjątkiem królików). Wprowadzają też m.in. ograniczenie uboju rytualnego oraz zakaz trzymania zwierząt na krótkiej uwięzi. Przeciwni tego typu rozwiązaniom są przede wszystkim rolnicy i działacze AGROunii. Podkreślają, że nowe przepisy "uderzają z siłą bomby atomowej w polskie rolnictwo, w polskie rodziny utrzymujące się z pracy na roli", bo ubój rytualny ograniczą tylko do potrzeb polskich wspólnot religijnych. Poseł PSL Marek Sawicki podczas drugiego czytania noweli argumentował, że eksport mięsa z uboju rytualnego w 2017 roku był wart 7 mld zł, a 2020 roku jego wartość może przekroczyć 20 mld złotych.
Senatorowie PiS właśnie z powodu uboju rytualnego nie chcieli przyjąć ustawy - szef klubu senatorów Prawa i Sprawiedliwości Marek Martynowski informował, że ustawa w obecnym kształcie "jest dla niego nie do przyjęcia". Jak powiedział, "jeżeli nie będzie w ustawie zapisu o odszkodowaniach, to nie będzie ona przyjęta".