Bunt w PiS nie jest groźny dla ustawy o zwierzętach. Weto Dudy też nie. Ustawa może upaść przez bunt u Przyłębskiej [ANALIZA]

Jacek Gądek
W PiS oficjalnie zapowiedziano srogie kary dla buntowników, którzy nie poparli "piątki dla zwierząt". Największym zagrożeniem dla ustawy o prawach zwierząt, której wejście w życie to punkt honoru prezesa PiS, nie jest jednak bunt grupy posłów i senatów, ani nawet nie weto prezydenta Andrzeja Dudy. W rzeczywistości jest nim bunt sędziów w Trybunale Konstytucyjnym.

Zobacz nagranie. Sejm przegłosował ustawę o ochronie zwierząt. Komentuje Franek Sterczewski: 

Zobacz wideo

Wśród polityków Zjednoczonej Prawicy, którzy na rolnictwo i biznes mięsny patrzą chłodno, Jarosław Kaczyński - i nie jest to żadna przesada - uchodzi za "ekoterrorystę". Bo forsuje restrykcyjny projekt ustawy o ochronie zwierząt. Ustawa ta m.in. zakazuje uboju rytualnego na eksport (po poprawkach zrobiono wyjątek dla drobiu) i likwiduje hodowle zwierząt na futra.

Wyrzut sumienia Kaczyńskiego

Dotychczasowy brak takiej ustawy jest wyrzutem sumienia prezesa PiS, bo jest on emocjonalnie bardzo mocno przywiązany do zwierząt. Nieprzypadkowo mówił, że "ludzie, którzy lubią zwierzęta, to po prostu lepsza odmiana ludzi" i pochwalał swoją bratanicę - Martę Kaczyńską - gdy ta za młodu oblewała farbą ludzi ubranych w futra. Od kilku lat Kaczyński odkładał tę ustawę na bok, bo bał się, że odbierze mu głosy na wsi.

Aż do teraz.

Najpierw bunt w Sejmie

Jarosław Kaczyński forsuje ustawę, choć szkodzi to spoistości jego partii. Jeden z posłów PiS mówił nam wprost: "Kaczyński połamał nam kręgosłupy, nakazując głosowanie za ustawą o zwierzętach. A złamane kręgosłupy nie są dobre. Żal. Ogromny".

Wedle naszych szacunków, gdyby nie zarządzona dyscyplina, to około połowa klubu poselskiego PiS zbuntowałaby się przeciwko woli prezesa. Przeciw głosowało jednak 15 posłów należących do PiS - to i tak dużo, bo Kaczyński groził, że wymiecie ich z polityki.

Potem bunt w Senacie

W Senacie bunt też stał się faktem. I to mimo że, jak ujawniliśmy w Gazeta.pl, Kaczyński wysłał do każdego ze swoich senatorów imiennie zaadresowany list z groźbą, że go lub ją wyrzuci, jeśli zagłosuje przeciw ustawie.

W Senacie jednak PiS i tak nie ma większości, a izba ta ma drugorzędne znaczenie, więc bunt tutaj nie ma wielkiej wagi. Wymieńmy jednak te nazwiska buntowników z klubu senackiego PiS. Margareta Budner - nie jest członkinią PiS, bardzo majętna, polityka to rodzinna tradycja. Jerzy Chróścikowski - nie jest członkiem PiS, rolnik, ma już 67 lat. Mieczysław Golba - senator Solidarnej Polski, sceptycznej wobec ustawy. Jan Maria Jackowski - nie jest członkiem PiS, w kolejnych wyborach uzyskuje coraz wyższe wyniki, ma też silną pozycję w środowisku Radia Maryja. Józef Łyczak - ma 68 lat, rolnik, członek PiS. Zdzisław Pupa - rolnik, ma silną pozycję w regionie, gdzie mawia się, że "wyżej Pupy nie podskoczysz". Andrzej Pająk (jako jedyny senator PiS był za odrzuceniem ustawy już w pierwszym głosowaniu) - członek PiS, zdobył rekordowe 180 tys. głosów w wyborach.

Słowem: bunt senatorów z klubu PiS w Senacie jest nieliczny, a i tak dotyczy tylko tej ustawy. Jeśli PiS wymiecie tych senatorów, to zrobi krzywdę sobie, a nie im. Dlaczego?

Przynajmniej niektórzy z nich ma mają tak mocną pozycję w swoich okręgach, że nawet jeśli nie będą za trzy lata kandydatami PiS na senatorów, to mogą wystartować z własnych komitetów. W ten sposób albo wywalczą mandat wbrew PiS-owi, albo zgarną tak dużą liczbę głosów, że to opozycji przypadnie mandat. Praktycznie można było to zaobserwować w Słupsku w zeszłym roku: senator Waldemar Bonkowski wystartował wbrew PiS-owi - przegrał, ale zgarnął 23 tys. głosów, przez co kandydat PiS też przegrał.

Ostra rozprawa z siedmioma buntownikami z Senatu PiS-owi się zwyczajnie nie opłaca.

Niechybne miłosierdzie wobec posłów

Z buntownikami w Sejmie - a jest ich tu 15 z legitymacjami PiS - podobnież nie opłaca się żegnać PiS-owi. Posłowie ci są obecnie - decyzją Kaczyńskiego - zawieszeni w prawach członków partii. Obiecane im wyrzucenie zewsząd miałoby się dokonać w okolicach kongresu partii (plany mówią tu o listopadzie, ale przez epidemię może mieć on poślizg). Nikomu w PiS się nie spieszy z ich wymieceniem. Powód jest prosty: bez tych szabel rząd PiS straciłby większość w Sejmie. Srogie groźby, że posłowie ci wylecą, będą się utrzymywać jeszcze w czasie głosowania nad ustawą, gdy wróci ona do Sejmu, i - zwłaszcza - jeśli przyjdzie głosować nad odrzuceniem ewentualnego weta prezydenta do niej.

A potem? Potem darowanie kary. Przekonuje poseł PiS: - Rozejdzie się to po kościach.

Jeśli rząd PiS ma zachować większość w Sejmie, to tak właśnie musi być.

TK jest największym ryzykiem dla ustawy

To nie nieliczny i limitowany (bo dotyczący tej jednej ustawy) bunt posłów PiS w Sejmie, ani też senatorów w Senacie jest największym zagrożeniem dla ustawy o ochronie zwierząt. Tym pierwszorzędnym zagrożeniem nie jest nawet weto prezydenta.

Andrzej Duda, owszem, jest bardzo krytyczny wobec tej ustawy - także dlatego, że słucha rad byłego już ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego (największego przeciwnika ustawy).

Największym ryzykiem jest dla "piątki dla zwierząt" skierowanie jej przez Dudę do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli prewencyjnej. Dlaczego? Bo 15 sędziów TK to dziś skłócona ferajna, nad którą prezes Julia Przyłębska nie panuje.

Polityk PiS: - Przyłębska? Ona już nie ogarnia Trybunału. Sama zbuntowała sędziów przeciwko sobie.

O ile Przyłębska manipulując składami może tak dobierać konkretnych sędziów, by wśród trzech bądź pięciu sędziów większość mieli wierni PiS-owi członkowie TK, to w razie wniosku Dudy o zbadanie ustawy w trybie prewencyjnym już takiej możliwości nie ma.

Clou. Art. 37 ustawy o postępowaniu przed TK mówi jednak jasno, że Trybunał orzeka w pełnym składzie, gdy prezydent żąda prewencyjnego zbadania ustawy. Skład pełny to znaczy, że orzekają wszyscy sędziowie (jest ich 15), a na pewno nie mniej niż 11 (niektórzy mogą być np. chorzy albo na urlopach).

Zarzuty o niekonstytucyjność

Zarzuty o niekonstytucyjność padają od dnia, gdy ustawę przedstawiono. Jej przeciwnicy dostrzegają ją w punkcie, w którym zakazywany jest ubój rytualny i kasowana jest branża futerkowa. Niekonstytucyjność projektowi zarzucał także poseł PiS - doktor prawa - Bartłomiej Wróblewski PiS, który przekonywał: - Wprowadzają one [proponowane przepisy] znaczące ograniczenia konstytucyjnych wolności prowadzenia działalności gospodarczej, prawa do prywatności i wolności religijnej oraz zasady zaufania obywatela do państwa i stanowionego prawa.

Bił w nią także Rzecznik Praw Obywatelskich, który podkreślał, że "powinno zostać rozważone odrzucenie ustawy w całości".

Dr Adam Bodnar pytany o to, czy przepisy zawarte w projekcie mogą się okazać niezgodne z konstytucją, odparł: - Może się tak okazać. Może się okazać, że wprowadzenie tego typu ograniczeń jest dopuszczalne. (...) Natomiast mogłoby się [też] okazać, że brak odpowiedniego vacatio legis powoduje, że przepisy stają się nieefektywne, bądź też powodują potężną odpowiedzialność odszkodowawczą Skarbu Państwa.

Jest też zarzut o brak notyfikacji ustawy w Komisji Europejskiej - procedurę tę wszczęto z poślizgiem.

Bunt w Trybunale

Bunt w TK jest faktem, a nad zgodnością ustawy z konstytucją musiałby się pochylić pełny skład - buntownicy i wierni Nowogrodzkiej.

Poseł PiS: - Niektórzy sędziowie już działają wręcz po złości na Przyłębską. W Trybunale jest obecnie dziewięć do sześciu - przewagę mają przeciwnicy Przyłębskiej, którzy z dużym prawdopodobieństwem będą przeciw ustawie.

Prześledźmy zatem skład TK.

Zbigniew Jędrzejewski - jawny buntownik.

Leon Kieres - ostatni "stary" sędzia, czyli nie wybrany głosami PiS. Jego kadencja kończy się w lipcu 2021 r.

Mariusz Muszyński - z Przyłębską się już nienawidzą.

Krystyna Pawłowicz - ekscentryczna i radykalna. Wedle naszych informacji już nawet Pawłowicz ma dość aroganckich rządów Julii Przyłębskiej.

Stanisław Piotrowicz - lojalista Nowogrodzkiej.

Justyn Piskorski - wybitnie konserwatywny, niesterowalny.

Piotr Pszczółkowski - otwarty buntownik.

Bartłomiej Sochański - w TK ledwo od kilku miesięcy, człowiek związany z PiS, stanowisko w Trybunale to dla niego "emerytura".

Jakub Stelina - ma opinię świetnego prawnika, nominat Jarosława Gowina.

Wojciech Sych - w TK od zaledwie roku, dzięki PiS-owi zrobił w rok zawrotną karierę.

Michał Warciński - wierny PiS-owi i Przyłębskiej.

Rafał Wojciechowski - świeży w TK, miał rekomendację Gowina.

Jarosław Wyrembak - jeden z największych buntowników.

Andrzej Zielonacki - coraz bardziej zdystansowany do Przyłębskiej.

Z prześledzenia podziałów w TK płynie wniosek: ustawa o ochronie zwierząt może zostać zakwestionowana przez pełen skład Trybunału. A co najmniej wynik głosowania w TK będzie zagadką. Przyłębska, która chełpi się przyjaźnią z Jarosławem Kaczyńskim, nie będzie w stanie zapewnić tak forsowanej przez Kaczyńskiego ustawie glejtu konstytucyjności.

Duda chce utrącić ustawę, ale jak?

Celem Andrzeja Dudy jest to, żeby ustawa nie weszła w życie, a sprzeciw prezydenta powinien dotrzeć do jego elektoratu. W Pałacu prezydenckim są rozważane zatem dwie opcje:

1. Weto, a w razie jego odrzucenie przez Sejm, ekspresowe skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego w trybie kontroli następczej.

2. Skierowanie ustawy do TK w trybie kontroli prewencyjnej.

Decyzja, które rozwiązanie wybrać, nie zapadła.

Mówi polityk PiS: - Prewencyjne wysłanie ustawy do TK to właśnie jest broń atomowa, którą ma prezydent. A nie żadne weto.

Osoba z Kancelarii Prezydenta: - Rolnicy chcą weta.

Wedle naszych informacji prezydent Andrzej Duda podczas rozmów z rolnikami i branżą mięsną sugerował, że skuteczniejsze może się okazać nie weto, ale prewencyjne wysłanie ustawy do Trybunału, bo wtedy ustawa albo zostanie w nim "zamrożona", albo wręcz obalą ją sędziowie w wyroku.

Poseł PiS: - Ta ustawa w wyniku wyroku TK może trafić na dno kosza.

Wedle kalkulacji czynionych w Pałacu Prezydenckim ustawa ta z dużym prawdopodobieństwem upadłaby w TK, ale pewności co do tego nie ma.

Jasne weto czy skuteczny wniosek do TK

Różnica pomiędzy oboma rozwiązaniami jest ogromna.

Weto będzie wybitnie zrozumiałe dla elektoratu na wisi, ale prawdopodobnie okaże się nieskuteczne. Sejm takie weto najpewniej odrzuci (do tego potrzeba 276 głosów, a w Sejmie za ustawą było ich aż 356), więc ustawa weszłaby w życie. Ekspresowy wniosek do TK nic by już nie zmienił, bo prezes Przyłębska zdołałaby sklecić skład, który wydałby orzeczenie po myśli Kaczyńskiego lub zamroziłaby tę skargę Dudy.

Prewencyjne wysłanie ustawy do TK będzie z kolei mało zrozumiałe dla elektoratu, choć mogłoby być skuteczną drogą do utrącenia ustawy - albo jej "zamrożenia", albo obalenia przez pełny skład Trybunału, który wymknie się spod kontroli Przyłębskiej.

Rysujący się scenariusz jest zatem taki: jeśli rolnicy, branża mięsna, środowiska wiejskie będą in gremio żądać od prezydenta weta, to będzie weto (a w razie odrzucenia go wniosek do TK), bo trudno będzie Dudzie przekonywać, że uszczęśliwiał wbrew czyjejś woli. A jeśli argumenty na rzecz wysłania ustawy od razu do TK przekonają rolników, to będzie prewencyjny wniosek do TK.

Więcej o: