Sprawę opisuje "Wyborcza Warszawa". Z ustaleń gazety wynika, że w ostatnią sobotę na oddziale rehabilitacji Wojskowego Szpitala Klinicznego w Lublinie, specjalizującym się m.in,. w rehabilitacji onkologicznej, pojawił się Przemysław Czarnek. Za zgodą kierownika oddziału miał wejść do środka i odwiedzić bliską osobę (z ustaleń "GW" wynika, że chodzi o babcię polityka), choć w szpitalu obowiązuje zakaz odwiedzin.
Co więcej - jak relacjonuje "GW", powołując się na rozmowy z pracownikami oddziału - w nocy z środy na czwartek przyszły wyniki wszystkich pacjentów oddziału. - Koronawirusa ma 90 proc. Zakażeni są też lekarze, pielęgniarki i personel niemedyczny. Dziś na oddziale nie ma prawie nikogo, bo cały personel jest na kwarantannie albo w izolacji. Chorymi zajmują się pielęgniarki delegowane z innych oddziałów - mówi cytowany przez "GW" pracownik.
Z kolei w ostatni poniedziałek o tym, że jest zakażony, poinformował sam Przemysław Czarnek. "Udałem się rano na badania w związku z bólem głowy, nie chcąc narażać Prezydenta RP, Rady Ministrów i innych uczestników dzisiejszych wydarzeń. Czuję się dobrze. Nie lekceważcie objawów" - napisał. Z tego powodu nie odebrał on z rąk prezydenta Andrzeja Dudy nominacji na stanowisko ministra nauki i edukacji, a na kwarantannę skierowano m.in. polityków PiS Jacka Sasina i Michała Dworczyka, którzy mieli z nim kontakt.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że w sobotę z ministrem osobiście rozmawiał w szpitalu kierownik oddziału prof. Piotr Majcher. Lekarz od poniedziałku jest na kwarantannie. Czeka na pobranie wymazu do testów. W rozmowie przez telefon przyznaje, że widział się z Przemysławem Czarnkiem w szpitalu, ale nie ma sobie nic do zarzucenia. - Pacjentka, do której przyszedł, jest w ciężkim stanie, a w takich sytuacjach odstępujemy od zakazu [odwiedzin - red.]. I nie ma tu różnicy, czy chodzi o posła, ministra, czy zwykłego Kowalskiego
- opisuje "Wyborcza". Dziennikarze informują, że sam Czarnek nie odpowiedział na ich pytania o odwiedziny w szpitalu. Z kolei Beata Węgiel z Wojskowego Szpitala Klinicznego w Lublinie wskazała, by w sprawie odwiedzin skontaktować się z biurem MON. To przekazało, że dane osobowe osób odwiedzających pacjentów są tajne.
Po południu szpital zamieścił komunikat w sprawie artykułu w "Gazecie Wyborczej". Napisano w nim, że "tezy zawarte w artykule (...) opublikowane w portalu wyborcza.pl, które sugerują że źródłem zakażeń koronawirusem w szpitalu był Przemysław Czarnek są nieprawdziwe". Szpital nie zaprzeczył natomiast informacji podanej przez "Gazetę Wyborczą", że Czarnek był z wizytą na oddziale.
Komunikat 1 Wojskowego Szpitala Klinicznego z Poliklinika SPZOZ w Lublinie
Informujemy, że tezy zawarte w artykule pt. „Przemysław Czarnek mimo zakazu odwiedził babcię w szpitalu.” opublikowane w portalu wyborcza.pl, które sugerują że źródłem zakażeń koronawirusem w szpitalu był Przemysław Czarnek są nieprawdziwe.
Nie jest możliwe wskazanie źródła zakażenia. Ze względu na 80% udział przypadków bezobjawowych i skąpoobjawowych identyfikacja źródła jest mało prawdopodobna.
Na obszarze województwa lubelskiego wprowadzono Poleceniem Wojewody Lubelskiego z dnia 12 marca 2020 r. zakaz odwiedzin pacjentów przez osoby spoza szpitala, jednakże dopuszcza się możliwość odwiedzin pacjentów w stanie bardzo ciężkim, których rokowanie co do przeżycia lub utraty zdrowia jest poważne. Zgodnie z zasadą wyrażoną w art. 33 ust. 1 ustawy z dnia 6 listopada 2008 r. o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta pacjent podmiotu leczniczego wykonującego działalność leczniczą w rodzaju stacjonarne i całodobowe świadczenia zdrowotne ma prawo do kontaktu osobistego, telefonicznego lub korespondencyjnego z innymi osobami. Należy pacjentowi umożliwić kontakt z rodziną w sytuacji zagrożenia życia. Oczywiście w tej sytuacji, muszą być przestrzegane wszelkie reguły sanitarno-epidemiologiczne.
Wieczorem głos zabrał Przemysław Czarnek. Poseł PiS przyznał na Twitterze, że w sobotę był w szpitalu u chorej babci, ale wizyta odbyła się zgodnie z procedurami i w pełnym reżimie sanitarnym.