Ambasadorka USA w Polsce wezwana do Ministerstwa Spraw Zagranicznych

Ambasadorka USA Georgette Mosbacher odczuła konsekwencje swojego wywiadu, w którym powiedziała, że Polska "w kwestii LGBT jest po złej stronie historii". Minister Zbigniew Rau postanowił odwołać jej wcześniej zaplanowaną wizytę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a następnie wezwał do złożenia wyjaśnień w siedzibie resortu. Spotkanie zorganizowano na niższym szczeblu niż zazwyczaj - donosi wp.pl.

Ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher podpadła ostatnio polskiej prawicy. Najpierw podpisała list 50 ambasadorów sygnowanych w Polsce, którzy naszej społeczności LGBT przekazali, że "prawa człowieka są uniwersalne i wszyscy, w tym osoby LGBT, mają prawo w pełni z nich korzystać". Następnie udzieliła wp.pl wywiadu, w którym powiedziała m.in. że "Polska posiada na Zachodzie reputację kraju nieprzyjaznego mniejszościom seksualnym. To się przekłada na niekorzystne decyzje inwestycyjne. Ma również wpływ na sprawy militarne. Nie jest tajemnicą, że wielu kongresmanów jest zaangażowanych w sprawy LGBT. Te kwestie łączą Donalda Trumpa i Joe Bidena". Konsekwencje postanowiło wyciągnąć Ministerstwo Spraw Zagranicznych.

MSZ wyciąga konsekwencje wobec ambasadorki USA

Georgette Mosbacher miała na 29 września zaplanowane spotkanie z szefem MSZ Zbigniewem Rauem. Wirtualna Polska ustaliła, że w związku z głośnym wywiadem ten spotkanie postanowił przełożyć na inny termin, by "dać wyraz zaniepokojenia" słowami sojusznika. Informator związany z resortem przekazał dziennikarzom portalu wp.pl:

Po wywiadzie, z którego dowiedzieliśmy się o możliwych konsekwencjach biznesowych i militarnych w stosunku do Polski, musieliśmy jakoś zareagować. Chodziło o uzyskanie wyjaśnień, jak pani ambasador uzasadnia swoje stanowisko odnośnie do traktowania mniejszości seksualnych w naszym kraju. Tutaj nie mogą istnieć między sojusznikami jakiekolwiek niedomówienia.

Ambasador Mosbacher została wezwana do resortu na rozmowę wyjaśniającą, w którym wziął udział nie minister, a wiceminister Marcin Przydacz - był to zabieg celowy. Rozmowa odbyła się 1 października i poruszone na nim miały zostać kwestie sporne. Spotkanie ponoć miało być emocjonalne, jednak miało zakończyć się załagodzeniem sporu oraz doprecyzowaniem stanowisk.

Zobacz też: "Mosbacher go home". Konfederacja domaga się uznania amerykańskiej ambasador za persona non grata

Zobacz wideo

Polska prawica oburzona słowami ambasadorki USA o LGBT

Spotkanie w MSZ efekt afery wywołanej przez kontrowersyjną dla polskiej prawicy wypowiedzią. Przykładowo, redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" stwierdził, że słowa wypowiedziane przez Mosbacher w stosunku do Polski są "głupie, podłe i prymitywne" i domagał się uznania jej za "persona non grata", podobnie z resztą jak posłowie Konfederacji. Także publicysta Wojciech Wybranowski chciał wydalenia dyplomatki z Polski, a Witold Gadowski napisał, że "babsku ewidentnie zaszkodziły hialuryny". Andrzej Dera z kolei uznał, że "weszła w dziedziny ideologiczne" i nie posiada prawdziwego oglądu sprawy. "Teza, że są łamane u nas jakieś prawa, nie jest tezą prawdziwą" - powiedział na antenie radiowej Trójki.

Więcej o: