Ambasador USA w Polsce, Georgette Mosbacher, wywołała wśród przedstawicieli polskiej prawicy oburzenie. Jej wypowiedź o łamaniu w Polsce praw mniejszości seksualnych skomentował w Trójce sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta RP. Andrzej Dera utrzymuje, że choć Georgette Mosbacher się myli, to dobre relacje pomiędzy Polską i USA nie mogą zależeć od wystąpień poszczególnych dyplomatów.
Zobacz też: "Mosbacher go home". Konfederacja domaga się uznania amerykańskiej ambasador za persona non grata
Ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher w wywiadzie z wp.pl powiedziała m.in. że "Polska posiada na Zachodzie reputację kraju nieprzyjaznego mniejszościom seksualnym. To się przekłada na niekorzystne decyzje inwestycyjne. Ma również wpływ na sprawy militarne. Nie jest tajemnicą, że wielu kongresmanów jest zaangażowanych w sprawy LGBT", czym wywołała spore poruszenie.
Andrzej Dera oznajmił, że jej wypowiedź oraz list 50 ambasadorów akredytowanych w Polsce, którzy podkreślają, że "prawa człowieka są uniwersalne i wszyscy, w tym osoby LGBT, mają prawo w pełni z nich korzystać", jest działaniem "absolutnie nieprofesjonalnym". Przekonywał, że tym samym wkroczyli w dziedzinę, do której nie wolno im wkraczać, co wynika chociażby z konwencji wiedeńskiej. - To są sprawy wewnętrzne kraju. Tego się po prostu nie robi - mówił. Uważa też, że amerykańska ambasadorka zwyczajnie się myli:
Ambasador wkracza w dziedziny ideologiczne, a do tego posługuje się nieprawdziwymi informacjami. Otóż ta teza, że są łamane u nas jakieś prawa, nie jest tezą prawdziwą. Naprawdę wystarczy pobyć w Polsce trochę, żeby wiedzieć, co mówi konstytucja, jak wyglądają przepisy i mówienie, że w jakikolwiek sposób pewne środowiska są w Polsce dyskryminowane, jest po prostu nieprawdziwe -
- wyjaśnił swój punkt widzenia. Podkreślał, że wszyscy wobec prawa są w Polsce równi i nie ma przepisów prawa, które kogokolwiek dyskryminują, bo "takich przepisów po prostu nie ma". Dodał też, że niekorzystne dla Polski opinie czy raporty Komisji Europejskiej opierają się na fałszywych informacjach, które przysyła opozycja. Dera stanowczo twierdzi też, że doniesienia o homofobii w Polsce to fakenewsy, zaprzeczył także istnieniu stref wolnych od LGBT.
>>> Mosbacher o "atakach" UE ws. demokracji w Polsce: Wiele z nich jest przesadzonych <<<
Dera zachował dużo więcej umiaru i taktu w swojej wypowiedzi niż prawicowi publicyści. Redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy" wypowiedź dyplomatki uznał, za słowa "głupie, podłe i prymitywne" i domaga się uznania jej za "persona non grata", podobnie jak posłowie Konfederacji. Także Wojciech Wybranowski domaga się wydalenia Mosbacher z Polski, a Witold Gadowski napisał, że "babsku ewidentnie zaszkodziły hialuryny".