Awanturę opisała "Gazeta Wyborcza". Paweł Jabłoński podczas swojego wystąpienia mówił m.in. o świetnych relacjach Polski ze Stanami Zjednoczonymi czy Grupą Wyszehradzką. Po nim głos zabrało dwóch senatorów: Bogdan Klich i Marcin Bosacki, którzy zwrócili uwagę na stan ambasad i m.in. to, że ambasador w Kanadzie interweniował w interesach ojca Tadeusza Rydzyka, który dostał zakaz odprawiania mszy w niektórych częściach kraju. Jak podkreślił Klich, PiS zrobił z MSZ "ministerstwo kontaktów zagranicznych".
Na ich słowa odpowiedział Paweł Jabłoński, twierdząc, że "są żałosne" i przynoszą hańbę powadze Senatu. Później zarzucił senatorom: Danucie Jazłowieckiej i Markowi Borowskiemu, że "osłabiają pozycję Polski na świecie", a Ewie Kopacz, że zdradziła Grupę Wyszehradzką przy okazji debaty nt. uchodźców. Jak dodał, rząd PO prowadził politykę "służalczą" wobec Unii Europejskiej.
Wiceszef MSZ został upomniany przez wicemarszałka Senatu Michała Kamińskiego, który stwierdził, że polityk "użył sformułowań radykalnych" i poprosił, aby ten nie pouczał senatorów. Jednak Jabłoński kontynuował swoje wystąpienie. Stwierdził, że niektórym "wstyd być Polakiem". W konsekwencji Barbara Borys-Damięcka zgłosiła wniosek, aby wiceministra spraw zagranicznych z sali wyprowadziła straż marszałkowska.
Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", marszałek Senatu Tomasz Grodzki będzie interweniował w tej sprawie. Nie wiadomo jednak, czy u premiera, czy szefa MSZ.
Do tej pory nie słyszałem, aby ktoś w randze wiceministra, zamiast udzielać informacji, strofował, pouczał senatorów
- powiedział, jak cytuje "Wyborcza", Bogdan Klich.