Zobacz nagranie. Adam Bielan o projekcie Kaczyńskiego dot. ochrony praw zwierząt:
Na naszych oczach liderzy obozu rządzącego wyrąbują kształt prawicy nawet na najbliższe 10 lat. Napięcie jest realne. Niemniej perspektywa przyspieszonych wyborów, czym straszą zaufani ludzie Jarosława Kaczyńskiego, jest bardzo odległa. - Cały czas liczę, że pójdziemy po rozum do głowy - mówi jeden z parlamentarzystów PiS.
Wybuchowy koktajl polityki i emocji
Kryzys jest koktajlem lodowatej polityki i gorących emocji.
Chłodna jest wojna Zbigniewa Ziobry z Mateuszem Morawieckim o "bezkarność+" (tak ją ochrzciła opozycja), czyli ustawę znoszącą odpowiedzialność urzędników, którzy łamali prawo, gdy walczyli z epidemią koronawirusa. A gorąca - miłość i przywiązanie Jarosława Kaczyńskiego do zwierząt i ustawy o ich ochronie.
Starcie o "bezkarność+" jest skrywane, ale realne. Z kolei bitwa o zwierzęta to bitwa zastępcza i sposób na zdyscyplinowanie szeregów PiS przez Jarosława Kaczyńskiego.
Spięcie na Nowogrodzkiej
Jak ujawniliśmy na Gazeta.pl, w tym tygodniu doszło w czasie rozmów na najwyższym szczeblu przy Nowogrodzkiej do ostrego spięcia między Mateuszem Morawieckim i Zbigniewem Ziobrą.
Premier twardo postawił, że Sejm musi w końcu uchwalić ustawę o bezkarności. Obawiał się, że - tak argumentował - np. gdy opozycja za ileś lat dojdzie do władzy, to będzie go ścigać. Na to Ziobro radził premierowi, by miał więcej odwagi i że skoro jest premierem, to musi się liczyć z różnymi postępowaniami. - Morawiecki stawiał tę sprawę na ostrzu noża - słyszymy od naszego rozmówcy zaznajomionego z przebiegiem tych rozmów. Tym miał też Morawiecki warunkować sens trwania koalicji. Co ciekawe: we wtorek, gdy doszło do tego spięcia, Wojewódzki Sąd Administracyjny wydał wyrok, że premier złamał prawo, zlecając przygotowania do wyborów Poczcie Polskiej (kosztowały one 70 mln zł) - to jeszcze podniosło wagę ustawy o bezkarności.
Ucieczka przed dotkliwą porażką
"Bezkarność+" miała we czwartek być głosowana w Sejmie, ale Ziobro zapowiedział, że jego posłowie zagłosują "przeciw". PiS zdjęło to głosowanie, bo niechybnie ustawa by upadła - to byłby potworny cios i jaskrawy dowód, że Jarosław Kaczyński stracił panowanie nad Zjednoczoną Prawicą.
Ziobro publicznie więc potem triumfował i dziękował PiS-owi. Pisał: "równość wobec prawa to kluczowa wartość dla naszego obozu". Fakty są jednak takie, że Ziobro postawił Kaczyńskiego i Morawieckiego pod ścianą i zmusił ich do podporządkowania się ws. "bezkarności+".
Owacja przed łamaniem kręgosłupów
Nowogrodzka zwołała pilne spotkanie klubu PiS, ale nie zaproszono posłów z Solidarnej Polski i Porozumienia, choć przecież są oni członkami tegoż klubu. Jarosław Kaczyński ciskał gromami w "ekskoalicjantów" i mówił, że "ogon nie może merdać psem", na co członkowie PiS reagowali owacją. Prezes PiS zarządził jednocześnie dyscyplinę w głosowaniu nad inną ustawą: o ochronie zwierząt. A kto się wyłamie, zostanie wyrzucony z partii, stanowisk i straci miejsce na liście wyborczej.
Polityk PiS: - Najpierw Kaczyński mówił, że ogon nie będzie merdał psem, no to biliśmy brawo. I to szczerze, że u nas się mówi, że wygodniej być u Ziobry albo Gowina niż w PiS. A potem Kaczyński połamał nam kręgosłupy, nakazując głosować za ustawą o zwierzętach. A złamane kręgosłupy nie są dobre. Żal. Ogromny.
Według naszego rozmówcy (ta osoba chciała być "przeciw", ale zagłosowała "za") nawet 100 posłów z samego PiS powiedziałoby "nie" ustawie o zwierzętach, gdyby nie było ostrej dyscypliny. W PiS jest przez to duża złość na Jarosława Kaczyńskiego.
Poseł PiS: - Kaczyński zrobił źle. Rozumiem, że ustawa o bezkarności była poważną sprawą polityczną i dotyczyła lojalności, ale ustawa o zwierzętach jest światopoglądowa. Wykorzystał tę drugą do uderzenia pięścią w stół i powiedzenia "nie kołysać mi tą łódką - albo jesteś z nami, albo nie". Nie mógł tak zrobić przy okazji ustawy o bezkarności, bo ona by przepadła w głosowaniu.
Jarosław Kaczyński po głosowaniu nad ustaw o zwierzętach sprawdzał listę, kto jak zagłosował. Posłów głosujących "przeciw" ekspresowo potem zawiesił w prawach członka PiS.
Inny polityk PiS: - Przede wszystkim był to ruch obliczony na zdyscyplinowanie posłów należących do PiS. Prezes chce mieć 100 proc. kontroli. A teraz widzi, że jej nie ma nawet nad własnymi posłami.
"Bezkarność+" to polisa na przyszłość
Mówi rozmówca z obozu rządzącego: - Ustawa o zwierzętach bez problemu przeszła w Sejmie, a ustawa o bezkarności zdjęli z głosowań, bo Kaczyński z Morawieckim przegraliby to głosowanie. No to, w której ustawie jest problem? W tej, która została przyjęta, czy w tej, która nie?
Bitwa o ustawę o zwierzętach jest bitwą zastępczą. A dlaczego ustawa o bezkarności jest aż tak ważna dla Mateusza Morawieckiego, ale i Jarosława Kaczyńskiego, który jest promotorem kariery premiera?
Bo to premier zlecał - jak uznał już sąd administracyjny - z pogwałceniem prawa zorganizować nieodbyte 10 maja wybory, na które wydano ponad 70 mln zł. Z kolei ludzie Morawieckiego z byłego kierownictwa Ministerstwa Zdrowia - to Łukasz Szumowski i Janusz Cieszyński - odpowiadali za trefne zakupy respiratorów i maseczek. Prokuratura - obecna albo po zmianie władzy - może ich za to "grillować", nie mówiąc już o perspektywie procesów.
"Bezkarność+" wbrew interesom Ziobry
Gdyby Ziobro, wraz ze swoimi posłami, zagłosował w Sejmie za "bezkarnością+" z jednej strony zaprzeczyłby swojemu wizerunkowi twardego szeryfa, a jednocześnie wytrąciłby sobie z rąk "haka" na Morawieckiego, a zatem wzmocniłby swojego największego rywala na prawicy. I to w ważnym momencie.
W listopadzie Morawiecki ma zostać wiceprezesem PiS, co będzie symbolicznie dużym krokiem na drodze do stania się następcą J. Kaczyńskiego - tym bardziej więc Ziobro stara się podkopywać pozycję premiera. W wariancie maksymalnym licząc nawet na zmianę szefa rządu.
Rozmowy szły dobrze. Do czwartku
Polityk bliski negocjacjom na Nowogrodzkiej: - Rozmowy o rekonstrukcji szły dobrze. Wszystko popsuła ustawa o bezkarności.
Mówił to zresztą w środę, dwa dni temu, publicznie prof. Ryszard Terlecki w Radiu Kraków. - Wczorajsze pięciogodzinne rozmowy chyba doprowadziły do znacznego zbliżenia do finału, czyli porozumienia z Porozumieniem i Solidarną Polską. Można bardziej optymistycznie patrzeć na efekt tych rozmów. Mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu dobrniemy do końca i ogłosimy porozumienie trzech podmiotów - cieszył się.
Negocjatorzy umówili się już na nowy tydzień na rozmowy programowe, bo pakiety PiS, Ziobry i Gowina zostały już dopięte niemal na ostatni guzik. W nowym tygodniu liderzy mieli się zamykać na Nowogrodzkiej i do oporu radzić o ustawach, które chcą sfinalizować w najbliższych trzech latach.
W dwa dni od tej radości, po wspomnianym klubie PiS w czwartek, gdzie J. Kaczyński mówił o "ekskoalicjantach", Terlecki został już jednak oddelegowany do prezentowania wściekłości prezesa PiS. Wypalił w Sejmie: - Negocjacje w Zjednoczonej Prawicy zostały zawieszone w związku z sytuacją, jaką mamy w Sejmie. Jeśli nasi koalicjanci, Solidarna Polska i Porozumienie, poskromią oczekiwania i zastosują się do decyzji kierownictwa ZP, to będzie można do nich wrócić.
Sekundy potem ogłosił, że zapadła decyzja o wycofaniu z Sejmu projektu ustawy o bezkarności urzędników. I to jest istotna zmiana, jaka miała miejsce na przestrzeni dwóch dni. Bez szczegółów, ale Terlecki wskazał też drugą rzecz, która wpłynęła na załamanie się negocjacji: - Nasi koalicjanci wciąż zgłaszali nowe oczekiwania. I myślał tu o Solidarnej Polsce.
Owszem, Solidarna Polska i Porozumienie zgłaszały sprzeciw również do ustawy o zwierzętach, ale też poprawki do nich, a i bez ich głosów ustawa by przeszła. Niemniej trzeba pamiętać: dla J. Kaczyńskiego prawa zwierząt powodują duże emocje, a hodowanie zwierząt futerkowych i ubój rytualny ma za barbarzyństwo.
Wcześniejsze wybory? Nie
Wbrew publicznemu kreśleniu wizji o wcześniejszych wyborach, w PiS jest świadomość, że to droga do utraty władzy. Bez Ziobry i jego ludzi PiS nie zdobyłoby wyniku zapewniającego większość w Sejmie. A wypuszczenie władzy z rąk, to pewność rozliczeń i ścigania polityków PiS przez prokuraturę.
Przedwczesne wybory? Polityk PiS: - Narracja negocjacyjna.
Dymisje w rządzie? Możliwe
Ale już dymisja Zbigniewa Ziobry jest możliwa. Podobnie też i innych polityków Solidarnej Polski. Ziobro nie ma w PiS - zwłaszcza w centrali - już sprzymierzeńców.
RMF FM nieoficjalnie podało, że w nowym tygodniu może już zostać wysłany do prezydenta wniosek o dymisję Ziobry. O dymisjonowaniu polityków Porozumienia nie ma mowy, bo posłowie Gowina byli skłonni poprzeć i skorygowaną wersję o bezkarności, a w głosowaniu nad ustawą o zwierzętach niemal wszyscy się wstrzymali od głosu.
Ewentualna dymisja ministra sprawiedliwości też mieści się w arsenale najostrzejszych chwytów negocjacyjnych. - Jeśli będzie wniosek o dymisję Ziobry, to może zostać potem wycofany. A jeśli wyleci z rządu, a jego ludzie ze spółek Skarbu Państwa, to w negocjacjach będą się starali odzyskać to, co stracili, a nie zyskiwać nowe wpływy.
Wtedy Ziobro, słyszymy w otoczeniu wciąż jeszcze ministra sprawiedliwości, może się już domagać zmiany premiera.