Jarosław Zieliński w rozmowie z dziennikarzem Interii przyznał, że był posłem wnioskodawcą ustawy, której celem było podwyższenie wynagrodzeń dla polityków. Według niego nowelizacja ustawy miała rzeczowe uzasadnienie i wydawało się, że zostanie wprowadzona.
- Było to w czasie, gdy byliśmy przekonani, że jest to akceptowane przez wszystkie siły polityczne. Co było dalej, wszyscy wiemy - powiedział Jarosław Zieliński. Poseł Prawa i Sprawiedliwości został zapytany o to, dlaczego część opozycji nagle się z niego wycofała.
- Politycy ugrupowań opozycyjnych nie potrafią być poważni. Najpierw opowiadali się za projektem tej ustawy, nawet inicjowali pewne dyskusje na ten temat, a potem się z tego wycofali. W dłuższej perspektywie wyborcy będą potrafili to ocenić. Państwo to odpowiedzialna struktura i trzeba dbać o nią w sposób mądry. Ten element jest do rozważenia bez emocji - powiedział dalej były wiceminister.
Według "Gazety Wyborczej" temat podwyżek dla najważniejszych osób w państwie może jeszcze powrócić. Dziennik podaje, że wielu polityków PiS jest niezadowolonych z tego, że ustawa przepadła i domaga się podwyższenia wynagrodzeń. Oliwy do ognia miały dolać informacje o posadach m.in. dla żony wiceministra cyfryzacji, która rocznie mogła zarobić na tym stanowisku nawet 175 tysięcy złotych.
W sprawę zaangażował się szef klubu PiS Ryszard Terlecki, który o podwyżkach dla polityków miał rozmawiać z liderami PSL i Lewicy. Podobno przedstawiciele tych ugrupowań nie zgodzili się na tę propozycję. W przyszłym tygodniu może się jednak odbyć spotkanie w tej sprawie z przedstawicielami wszystkich klubów i kół.