Szymon Hołownia podczas konferencji prasowej w Kielcach odniósł się do przyjęcia w struktury jego ruchu Polska 2020 posłanki Lewicy, Hanny Gill-Piątek. Odejście parlamentarzystki komentowali wcześniej koledzy z jej poprzedniego klubu. - Jestem zdziwiony i nie ukrywam, że trochę zaskoczony. Szymon Hołownia jest kłusownikiem na polskiej scenie politycznej. Trzeba nazywać rzeczy po imieniu - mówił na antenie TVN 24 Tomasz Trela z Lewicy, dodając, że Hołownia "najpierw zakłusował na panią Gill-Piątek, a teraz musi zakłusować na kogoś innego".
Hołownia, który otwarcie przyznaje, że przymierza się do stworzenia reprezentacji swojego ruchu w parlamencie, odniósł się do zarzutów o "kłusowaniu" i przejmowaniu posłów z innych klubów.
Wbrew temu, co się o mnie mówi, nie założyłem "spółdzielni kłusowniczej
Nazywanie mnie kłusownikiem oznacza nazywanie posłanki Gill-Piątek zwierzyną łowną. Przypominam, że pani poseł przychodzi do ruchu, który nie może jej zaoferować ani ministerstwa, ani innej ciepłej posady, ani umieszczenia rodziny w spółkach Skarbu Państwa. Ani tak zwanego "miejsca biorącego" na liście wyborczej, bo nie mamy pojęcia jak nasze sondaże za trzy lata będą wyglądały
- powiedział, cytowany przez TVN24. Potwierdził jednocześnie, że prowadzi rozmowy z różnymi parlamentarzystami i osobami spoza parlamentu. - Mamy już pierwszą posłankę, czyli zalążek naszej reprezentacji parlamentarnej (...) Kiedy się pojawi następny poseł? Nie wiem - dodał. Posłom Lewicy poradził, żeby po odejściu Gill-Piątek "zajęli się taką pracą w ramach własnych formacji, żeby nikt z ich grona takich wyborów nie musiał dokonywać".