Swiatłana Cichanouska po spotkaniu z Mateuszem Morawieckim w Kancelarii Premiera udała się razem z szefem rządu na Uniwersytet Warszawski.
- Kilka miesięcy temu nie wyobrażałam sobie tego, że znajdę się w takim miejscu, że występować będę w imieniu swojego narodu. Nie byłam zaangażowana w politykę, podobnie jak wielu Białorusinów żyłam własnym życiem, żyłam w swoim świecie, z mężem i dziećmi - mówiła do studentów Cichanouska. - Nie wiedziałam, co przez wiele lat działo się na ulicy - dodała. Jak przyznała, o sytuacji w kraju - korupcji, biedzie i nierównościach - dowiedziała się z filmów jej męża, blogera Siarhieja Cichanouskiego. - Zrozumiałam, że stabilność Białorusi jest mitem - powiedziała.
- Wszystko zmieniło się kiedy mój mąż został zatrzymany przed kampanią prezydencką. Władze nie chciały, żeby kandydował na prezydenta - przyznała opozycjonistka. - Zdecydowałam się i zarejestrowałam własne ugrupowanie, aby ubiegać się o prezydenturę. Było to zrobione z miłości, to był mój wybór. Z dnia na dzień zrozumiałam, że wszyscy, którzy wierzyli mojemu mężowi, zobaczyłam w ich oczach chęć zbudowania nowego kraju. Nie byłam w stanie się wycofać. To była trudna droga, bałam się, każdego dnia budziłam się i musiałam pokonywać swój strach i iść dalej - wyznała.
- Nie ma najmniejszych wątpliwości dla Białorusinów, na kogo głosowali. Wiem, że to ja zostałam wybrana na prezydenta Białorusi, ale wszystkie te głosy zostały skradzione, więc nie jesteśmy w stanie tego udowodnić. Białorusini musieli wyjść na ulicę, by bronić swojego prawa do głosu.
Swiatłana Cichanouska przypomniała, że powyborcze protesty w jej kraju trwają od miesiąca. - Jesteśmy w środku naszej walki. Nasze protesty nie wygasną - mówiła polityk. Zdaniem opozycjonistki na Białorusi przekroczony został punkt, z którego nie ma już powrotu. - 9, 10 i 11 sierpnia pokojowe demonstracje spotkała się z brutalną reakcją władzy. Ludzie bili bici na ulicach i wsadzani do więzień. Zginęło sześć osób. To był dla nas wielki szok. Nie wyobrażaliśmy sobie, że w naszym kraju może dojść do takiej agresji - podkreśliła.
Liderka podkreśliła rolę białoruskich kobiet w organizacji protestów. - Białoruskie kobiety nigdy wcześniej nie angażowały się tak bardzo w życie publiczne - podkreśliła. Dodała, że to kobiety zbierały podpisy dla kandydatów w wyborach prezydenckich i stały w pierwszych szeregach protestujących, broniąc mężczyzn bitych przez policjantów. - Jestem bardzo wdzięczna wszystkim kobietom za ich zaangażowanie w naszą walkę, bo rozumiem, jakie to trudne dla kobiet - powiedziała.
Swiatłana Cichanouska powiedziała również, że białoruskie protesty przypominają ruch "Solidarności", który doprowadził do upadku komunizmu w Polsce. Opozycjonistka wyraziła nadzieję, że droga Białorusi do wolności będzie krótsza niż droga "Solidarności".
Cichanouska spotka się też z władzami "Solidarności", a następnie weźmie udział w Forum Ekonomicznym w Karpaczu.