Z nieoficjalnych ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że Prawo i Sprawiedliwość chce powrócić do reformy sądownictwa i skupić się tym razem na Sądzie Najwyższym, który mają dotknąć najbardziej radykalne zmiany. "Pod nóż" mają też jednak pójść sądy powszechne i administracyjne.
Zmiany, do których dąży PiS, mają sprawić, że liczba sędziów Sądu Najwyższego zostanie znacznie zredukowana.
Według naszych informatorów zamiast 97 sędziów pozostać ma ich elitarna 20-, może 30-osobowa grupa. Reszta przejdzie w stan spoczynku z powodu reorganizacji
- podaje "Rz", dodając, że dotychczasowe izby Sądu Najwyższego mają też być łączone. Chodzi między innymi o Izbę Dyscyplinarną (to do jej działania miał zastrzeżenia Trybunał Sprawiedliwości UE) i Izbę Karną. Połączone ze sobą miałyby też zostać Izba Cywilna i Izba Pracy.
Nadzorowane przez Zbigniewa Ziobrę Ministerstwo Sprawiedliwości ma też chcieć zaingerować w status sądów powszechnych i administracyjnych. Miałby zniknąć m.in. "nadmiar osób funkcyjnych" - chodzi m.in. po sędziów, którzy pełnią dziś dwie funkcje. - Pracujemy nad zmianą, dzięki której sędziowie sądu powszechnego i administracyjnego, Sądu Najwyższego oraz Naczelnego Sądu Administracyjnego będą mieli jednolitą pozycję ustrojową - przyznaje cytowana przez "Rz" wiceminister sprawiedliwości Anna Dalkowska. Z kolei sędzia Bartłomiej Przymusiński ze stowarzyszenia Iustitia alarmuje, że PiS ma w rzeczywistości na celu doprowadzenie w Sądzie Najwyższym do sytuacji podobnej do tej, która zaszła w Trybunale Konstytucyjnym. Jego zdaniem rządzący chcą mieć pewność, że Sąd Najwyższy nie będzie sprzeciwiał się władzy.