Mikołaj Pawlak mówił wczoraj w TVN24 o edukatorach seksualnych. Rzecznik praw dziecka przytoczył rzekomą historię o "wychwytywaniu rozchwianego, zaniedbanego dziecka, któremu podawane są środki farmakologiczne, by zmienić płeć dziecka bez wiedzy i zgody rodziców czy lekarzy". - Zdarzały się tego typu sytuacje, były ostatnio rozpisywane w mediach - mówił dalej Pawlak. Dopytywany nie potrafił jednak podać źródła swojej wiedzy. Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu w rozmowie z Gazeta.pl powiedział, że nie posiada informacji na temat sprawy, o której wspomniał rzecznik ani nie słyszał o podobnym zdarzeniu.
Do słów rzecznika odniósł się senator Prawa i Sprawiedliwości Jan Maria Jackowski. - Jeżeli w przestrzeni publicznej urzędnik państwowy powołuje się na jakieś dane czy fakty, to powinien mieć wiedzę ugruntowaną, sprawdzoną. Być może pan rzecznik ma jakąś wiedzę na ten temat. Ja takowej nie posiadam - powiedział polityk w TVN24.
Senator dopytywany o źródła wiedzy RPD przyznał, że na razie podane "fakty" nie są znane. - Uważam, że rzecznik powinien dookreślić swoją wypowiedź, skonkretyzować i po prostu, jeżeli ma taką konkretną sytuację, powinien ją przedstawić opinii publicznej - dodał Jan Maria Jackowski.
Bardziej krytyczny wobec rzecznika praw dziecka był Paweł Kowal z Koalicji Obywatelskiej. - Opowiadanie bzdur o tym, że można podawaniem jakichś pigułek w szkole, zmienić komuś płeć jest po prostu robieniem wody z mózgu i ciągnięciem tej niepoważnej dyskusji na temat seksualizacji w szkole - powiedział poseł.