Mikołaj Pawlak był gościem w programie "Jeden na jeden" TVN24. - W moim liście doceniłem dzieci, napisałem taką krótką bajkę o tym, co było przed marcem. Teraz patrzymy na nią, jak na coś dziwnego - że dzieci wpadają sobie w ramiona, witają się w otwarty sposób. Teraz tego nie można, teraz to jest dziwne - powiedział Mikołaj Pawlak.
Rzecznik Praw Dziecka odpowiadał w ten sposób na pytania prowadzącego program Konrada Piaseckiego dotyczące stacjonarnych lekcji. Dziennikarz pytał Pawlaka, czy dzieci w szkołach w czasie epidemii na pewno będą bezpieczne. - Nauczyliśmy dzieci, dzieci najlepiej chłoną taką wiedzę, są najlepiej przygotowane do tego, żeby być bezpieczne. Dzieci wiedzą, jak się zachowywać, będą miały modne maseczki, będą na pewno zachowywały dystans - powiedział. - A tam, gdzie jest potrzeba, stolarze powinni ciąć ławki na pół. To się dzieje we Włoszech. I w ten sposób powinny być przygotowywane szkoły. Jeśli trzeba to robić teraz, to bardzo dobrze, stolarze będą mieli co robić - powiedział.
Pawlak został też zapytany o edukację seksualną w szkołach, której otwarcie się sprzeciwia. Wówczas zasugerował, że edukatorzy seksualni... podają dzieciom środki farmakologiczne na zmianę płci. Powołał się też na przykład z Poznania, ale nie przytoczył żadnych szczegółów. - Panie redaktorze, a czy pan zagwarantuje, że wpuścimy edukatorów seksualnych do 20 tysięcy szkół i oni będą wprowadzali takie treści, jak chociażby w Poznaniu, gdzie wychwytują dziecko gdzieś rozchwiane, zaniedbane, i któremu dają ci edukatorzy, z tych środków [finansowych - red.], jakieś środki farmakologiczne, żeby zmieniać jego płeć? Bez wiedzy jego rodziców i lekarzy! - powiedział.