Jacek Czaputowicz niespełna dwa tygodnie temu zrezygnował z kierowaniem Ministerstwem Spraw Zagranicznych. Już wcześniej zapowiadał, że zamierza odejść z MSZ.
- Uznałem, że pewien etap mojej pracy został zakończony. Chodzi też o styl działania. Starałem się unikać konfrontacji, nie nadużywać języka geopolityki czy prymatu interesu narodowego, ale szukać porozumienia - powiedział o przyczynach swojej dymisji w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Bronił się przed krytykami, według których jako minister miał niewielką autonomię, zaś realnie decyzje dotyczące polityki zagranicznej podejmowali inni - prezydent, premier czy prezes PiS. - Główne inicjatywy, które przeprowadziłem jako minister, podejmowałem samodzielnie, bez konsultacji z innymi - przekonywał Czaputowicz. Jako jedno ze swoich osiągnięć wymienił wyprowadzenie relacji z UE "z kryzysu, którego przyczyną był spór o praworządność".
Czaputowicz odniósł się też do tego, że po ostatnich wyborach parlamentarnych dział członkostwa Polski w UE przeniesiono z MSZ do Kancelarii Premiera - co wymieniano jako jeden z przykładów marginalizowania ministerstwa. - To mogło być dobre posunięcie, które dawało premierowi możliwość skutecznego dyscyplinowania ministrów mających często odmienne zdania - ocenił. Jednak - zauważył - było to "ryzyko" dla premiera.
- Otóż wcześniej premier był rozjemcą w sporach między ministrami, jak choćby między min. Ziobrą a mną ws. praworządności czy taktyki postępowania przed TSUE. Dzisiaj premier stał się stroną sporów z min. Ziobrą - wyjaśnił. Dodał, że w obecnej formie Kancelaria Premiera nadal oczekuje od MSZ reakcji np. na unijną krytykę zmian w sądownictwie, jednak ministerstwo "nie ma do tego ani podstaw prawnych, ani kompetencji i koniecznej wiedzy eksperckiej".
- Także z mojej inicjatywy doprowadziliśmy do zasadniczej poprawy stosunków z Niemcami, również gdy idzie o politykę historyczną. Podobnie byłoby z Francją - chwalił się Czaputowicz. Jednak teraz relacje z zachodnim sąsiadem znów są w kryzysie, ponieważ Polska od miesięcy uniemożliwia nowemu ambasadorowi Niemiec objęcie stanowiska. Powodem ma być fakt, że ojciec kandydata na stanowisko ambasadora, pod koniec II wojny światowej uczestniczył jako adiutant w odprawach w berlińskiej kwaterze głównej Hitlera.
Czaputowicz odniósł się do sprawy ambasadora. - Według mego rozumienia funkcjonowania dyplomacji jest to dziwne. W czasie minionych 20 lat nie zdarzyło się, aby Polska nie udzieliła agrément jakiemukolwiek ambasadorowi, czy to z Rosji, Chin, czy Korei Północnej, nie mówiąc już o państwach przyjaznych, członkach UE i NATO - stwierdził.
Powiedział jednak, że jego zdaniem sprawa powinna znaleźć "pozytywne rozwiązanie". Zapewnił też, że kwestia blokowania ambasadora nie była jedną z przyczyn jego dymisji.