Mateusz Morawiecki apelował o trzymanie dyscypliny. Kilka godzin później był w kinie bez maseczki

Mateusz Morawiecki pojawił się w piątek na pokazie filmu o swoim ojcu. Premier - wbrew zarządzeniom własnego rządu - nie miał jednak maseczki, chociaż kilka godzin wcześniej apelował do rodaków o zachowanie dyscypliny. Polityk nie został w kinie przyłapany - zdjęcia z seansu opublikowała sama Kancelaria Premiera.

Szczególne obostrzenia obowiązują w aktualizowanych na bieżąco tzw. strefach żółtych i czerwonych, ale w całym kraju wciąż przestrzegać należy kilku nakazów. Chodzi o ograniczenia liczby osób biorących udział w imprezach i zgromadzeniach, zachowanie 1,5-metrowej odległości między pieszymi, oraz zasłanianie ust i nosa w miejscach publicznych. Do takich miejsc należą otwarte pod koniec kwietnia kina. 

Równi i równiejsi w kinie

Jak przypomina Wprost.pl, w piątek premier na antenie Radia Wrocław apelował o przestrzeganie dyscypliny związanej z pandemią. - Całe społeczeństwo musi rozumieć, jak ważna jest dyscyplina. Jednym z głównych miejsc, głównych rozsadników koronawirusa są wesela. Tam po godzinie zdejmujemy maseczki i zapominamy o wszystkich zasadach, a tak być nie powinno - mówił Morawiecki i dodał, że jeśli uda nam się zachować dyscyplinę, będzie mniejsze prawdopodobieństwo wprowadzenia nowych obostrzeń.

Zaledwie kilka godzin później Morawiecki pokazał jednak, że nie obowiązują go te same wytyczne. Premier gościł na pokazie filmu "Okruchy wolności" o życiu jego ojca, Kornela Morawieckiego. W kinie był m.in. z matką i szefem swojej kancelarii Michałem Dworczykiem. Żadne z nich nie miało maseczek.

Kolejna wpadka premiera

To nie pierwsza taka wpadka premiera. W maju KPRM opublikowała zdjęcia z wizyty w restauracji, gdzie Morawiecki siedział przy jednym stoliku z trójką współpracowników. Wpis w mediach społecznościowych miał zachwalać dofinansowania od rządu, dzięki któremu nie upadają lokale gastronomiczne. Wiele osób zwróciło jednak uwagę, że odległość między premierem, a jego towarzyszami, wynosiła mniej niż 1,5 metra. 

Krótko później rzecznik rządu przepraszał za to, że z winy doradców Mateusz Morawiecki nie wiedział, że zachowanie 1,5-metrowego dystansu w kawiarniach czy restauracjach dotyczy osób, z którymi nie mieszka się w jednym gospodarstwie domowym. Według Piotra Müllera pomyłka wynikała też z tego, że podczas posiedzenia rządowego zespołu zarządzania kryzysowego zalecenie w sprawie liczby osób przebywających w lokalu gastronomicznym miało mieć charakter miękki. Ostatecznie jednak zostało uznane jako obowiązujące zalecenie Głównego Inspektora Sanitarnego.  

Zobacz wideo W przyłbicy albo maseczce do szkoły? MEN: Zastanawiamy się nad wprowadzeniem nakazu w przestrzeniach wspólnych
Więcej o: