Jan Kanthak w rozmowie z Onetem został zapytany o wpis działacza Lewicy Michała Kowalówki (był asystentem posłanki Lewicy Darii Gosek-Popiołek), który ujawnił na Twitterze, że w 2011 roku Kanthak miał złożyć mu propozycję seksualną. Wpis zamieścił po tym, jak Kanthak po raz kolejny mówił o zagrażającej Polsce "ideologii LGBT", a w rozmowie z Piotrem Kraśką nie potrafił podać jej rzekomych założeń. Stwierdził, że "w San Francisco są sklepy mięsne dla ideologii LGBT".
Gdy słowa Kanthaka obiegły sieć, Michał Kowalówka napisał: "Po wstrętnych atakach J. Kanthaka wymierzonymi w LGBT+ podjąłem decyzję (nie znoszę hipokryzji i szczucia na mniejszości) o ujawnieniu faktu: przed laty w 2011 r. w krk klubie Kitsch Janek - wtedy mi nieznany - wielokrotnie i obcesowo nagabywał mnie swoją ofertą seksu oralnego".
W sieci zawrzało, a sam Kanthak w rozmowie z Onetem skomentował te zarzuty słowami:
Wulgarne brednie. Nie chcę ich komentować, moi prawnicy się tym zajmą i podejmą odpowiednie kroki prawne i tyle w tym temacie.
Pytany, jakie konkretnie konsekwencje zamierza wyciągnąć, odpowiedział: - Będzie zawiadomienie do prokuratury w związku z artykułem 212, czyli ze zniesławieniem i tyle w tym temacie, to jest mój jedyny komentarz.
W rozmowie z Onetem Kanthak był też pytany, czy jego zdaniem narracja Zjednoczonej Prawicy i ataki na społeczność LGBT mogą prowadzić do eskalacji przemocy (odnotowano już przypadki pobić, m.in. z powodu kolorowych włosów czy wpiętych przypinek w kolorze tęczy), odpowiedział: - Przykłady agresji są w drugą stronę. Środowiska LGBT, które w zeszłym roku parodiowały msze święte i najświętszy sakrament, atakują pomniki Jezusa Chrystusa. To są kwestie wulgarne i rzeczywiście kwestia seksualności kogokolwiek nie powinna być tematem debaty publicznej.