Minister edukacji Dariusz Piontkowski w programie "Jeden na jeden" w TVN 24 był pytany o słowa łódzkiego kuratora oświaty Grzegorza Wierzchowskiego, który na antenie telewizji Trwam powiedział, że "wirus LGBT, wirus ideologii jest znacznie groźniejszy" niż koronawirus, "bo to jest wirus dehumanizacji społeczeństwa". Następnie został odwołany ze stanowiska, ale rządzący utrzymują, że nie miało to związku z jego wypowiedzią. Co więcej, wojewoda łódzki zapewnił, że podpisałby się pod jego słowami. - To nie jest wypowiedź względem osób LGBT, tylko względem pewnej ideologii - mówił, wskazując na "ideologię LGBT" [istnienia tego terminu nie potwierdzają żadne źródła naukowe, eksperci wskazują z kolei, że używanie go ma na celu dehumanizację - red.].
Piontkowski stwierdzi, że słowa kuratora łódzkiego kuratora oświaty na temat "wirusa LGBT" nie nawołują do przemocy ani nienawiści. Pytany, czy te słowa i powodowana przez nie nagonka może powodować, że wobec niektórych dzieci w szkołach będzie dochodziło do różnych form przemocy, odparł:
Pan marszałek Terlecki mówił wczoraj wyraźnie o mniejszości, która próbuje narzucić swoje poglądy zdecydowanej większości. My wyraźnie mówimy o tym, że szkoła ma być miejscem bezpiecznym dla wszystkich. (...) Te słowa nie wzywają do jakiekolwiek formy nienawiści
Jako Zjednoczona Prawica jesteśmy przeciwko propagandzie tych środowisk, jesteśmy przeciwni propagowaniu tej ideologii w szkołach. Ten kurator wypowiedział to własnymi słowami
- dodał.
Jak stwierdził, on jako minister edukacji słów wypowiedzianych przez łódzkiego kuratora oświaty "nie potępi", a "przytłaczająca większość Polaków nie chce, aby zmuszano dzieci do zajmowania się tą ideologią".