W czwartek premier Mateusz Morawiecki ogłosił nazwisko kandydata na nowego szefa Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Polską dyplomacją pokieruje wkrótce prof. Zbigniew Rau, poseł Prawa i Sprawiedliwości, który w obecnej kadencji Sejmu przewodniczy Komisji Spraw Zagranicznych.
Rau zastąpi na stanowisku Jacka Czaputowicza, który sprawował funkcję ministra spraw zagranicznych od stycznia 2020 r. Również w czwartek premier przyjął jego dymisję.
Jeszcze jako wojewoda łódzki Rau "zasłynął" z homofobicznego wpisu na jednym z portali społecznościowych. Polityk opowiadał się w nim przeciwko "ideologii LGBT" oraz "cywilizacji śmierci". Ale to nie wszystko - ówczesny wojewoda wymieniał, "do czego doszła Europa kilkadziesiąt lat po rozpoczęciu rewolucji obyczajowej w roku 1968". W tym zbiorze umieścił m.in. "postulaty dotyczące legalizacji pedofilii", "eutanazję najsłabszych" oraz "legalizację zoofilii". Rau nie miał też nic przeciwko zawiązywanym w Łodzi patrolom ONR-u.
Zmiany w kierownictwie MSZ skomentował na antenie TVN24 wiceszef tego resortu - Paweł Jabłoński.
- Myślę, że minister będzie doskonale prowadził nasze działania w ramach polityki zagranicznej. Robił to świetnie jako szef komisji spraw zagranicznych - powiedział w "Jeden na jeden" Jabłoński.
Jabłoński zapytany o - nazwijmy to delikatnie - dość kontrowersyjne poglądy swojego przyszłego szefa, stwierdził, że ze strony polityków Lewicy i Platformy Obywatelskiej "regularnie można usłyszeć wielkie oburzenie, że politycy Prawa i Sprawiedliwości mają poglądy takie, jak pozostali politycy Prawa i Sprawiedliwości".
- Różnimy się czasami w sposobie prezentowania tych poglądów, ale łączy nas przekonanie o tym, że konserwatywne wartości zasługują na obronę. To jest rdzeń naszej polityki. Myślę, że po pięciu latach naszych rządów dla nikogo nie powinno to być zaskoczeniem, że polityk, który ma konserwatywne poglądy, zostaje ministrem w konserwatywnym rządzie - ocenił wiceszef MSZ.