W piątek 14 sierpnia Sejm przegłosował projekt ustawy, która umożliwiłaby podniesienie pensji najważniejszych urzędników państwowych i wprowadzenie wynagrodzenia dla pierwszej damy. Ustawodawca chciał, aby uposażenie dla małżonki prezydenta wynosiło 18 tys. zł brutto. Senat odrzucił ten projekt, jednak to nie koniec jego historii. Niedługo ponownie zajmie się nim Sejm.
Pomysł podniesienia wynagrodzenia parlamentarzystom i przyznania pensji pierwszej damie spotkał się z dużą krytyką społeczeństwa. To, dlaczego tak się dzieje, analizowała w rozmowie z Wirtualną Polską Jolanta Kwaśniewska, która pełniła funkcję pierwszej damy w latach 1995-2005.
- To jest milcząca pierwsza dama. A milczenie jest podobno złotem. Może w związku z tym ta pensja? Gdyby pierwsza dama była bardziej aktywna, może ta pensja byłaby łatwiejsza do zaakceptowania - powiedziała była prezydentowa.
Jolanta Kwaśniewska oceniła także, że w czasie pandemii w Polsce są ważniejsze sprawy, dlatego trudno rozmawiać o pensji dla pierwszej damy bez emocji.
Oceniając dotychczasowe działania Agaty Kornhauser-Dudy, żona Aleksandra Kwaśniewskiego stwierdziła, że "zadziwiające jest, że nasza pierwsza dama przyjęła pozę niewypowiadania się na żaden temat". Wspominając 10 lat spędzone w Pałacu Prezydenckim, stwierdziła, że była to dla niej "Wielka Pardubicka".
- Jak się chce, to pracy jest bez wytchnienia. [...] Pierwsza Dama ma ogromne możliwości. Może sobie wybrać, o co będzie walczyć. Na przykład, jeśli jest nauczycielką, może wspierać ludzi ze swojego zawodu. Takie są oczekiwania. W czasie strajku nauczycieli w zeszłym roku ja bym maszerowała na przedzie - zapewniła Jolanta Kwaśniewska.
W rozmowie z Wirtualną Polską jeden z pracowników Kancelarii Prezydenta powiedział nieoficjalnie, że pierwsza dama nie chce wynagrodzenia. Zamiast tego chciałaby uregulowania kwestii składek ZUS. Kiedy Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie, jego żona porzuciła pracę nauczycielki. Od tej pory to on opłaca jej składki na emeryturę.