W piątek 14 sierpnia Sejm przegłosował projekt ustawy, na mocy której miałyby zostać wprowadzone podwyżki dla najważniejszych urzędników państwowych oraz pensja dla pierwszej damy. Gdyby ustawa weszła w życie, małżonka prezydenta otrzymywałaby wynagrodzenie w wysokości ok. 18 tys. zł brutto. Senat odrzucił jednak nowe prawo, a o dalszych jego losach zadecyduje Sejm.
Sprawę pensji dla pierwszej damy na łamach Wirtualnej Polski skomentowała była prezydentowa Danuta Wałęsa.
- Ja nie dostawałam żadnej pensji. Nie było pieniędzy dla mnie, ani nawet na biuro prezydentowej. Zrobił się hałas i afera, że ja chcę pieniędzy na swoje biuro. Wszyscy mówili, że jest to niepotrzebne. A ja byłam bardzo pracowitą prezydentową w trudnym czasie przemian - powiedziała żona Lecha Wałęsy.
Była pierwsza dama pozwoliła sobie także na kąśliwy komentarz pod adresem Agaty Kornhauser-Dudy.
- Oj, ta pani prezydentowa jest biedna, ma ośmioro dzieci i niepracującego męża, prawda? No to musi tyle dostawać - skwitowała Danuta Wałęsa.
18 sierpnia media obiegła nieoficjalna informacja, że Agata Kornhauser-Duda wcale nie chce pensji. Zamiast tego chciałaby, żeby uregulowano kwestię opłacania składek ZUS za czas, kiedy prezydentowa rezygnuje z pracy zawodowej. Dziś składki pierwszej damy opłaca prezydent. Jeśli jednak by tego nie robił, pierwsza dama przez 10 lat (dwie kadencje po 5 lat każda) nie odprowadzałaby żadnych składek na późniejszą emeryturę, bo nie jest osobą zatrudnioną.