O śledztwie prowadzonym przez warszawską prokuraturę informuje "Rzeczpospolita". Z ustaleń dziennika wynika, że pierwotnie postępowanie dotyczyło kupna niespełniających norm maseczek ochronnych kupionych od instruktora narciarstwa z Zakopanego, jednak zostało poszerzone o wątek zakupu respiratorów od lubelskiej firmy E&K.
Śledztwo dotyczące zakupu respiratorów za 200 mln zł jest prowadzone pod kątem czynu z art. 296 § 3 kodeksu karnego. Paragraf ten mówi, że jeśli osoba, której podlegają kwestie majątkowe, nie dopełni obowiązku lub nadużyje uprawnień, doprowadzając w ten sposób do niegospodarności wielkich rozmiarów, podlega karze do 10 lat pozbawienia wolności. Prokuratura uważa, że specustawa koronawirusowa nie wyłącza odpowiedzialności funkcjonariuszy publicznych.
- Zostały wprowadzone uproszczone procedury i możliwość zamawiania sprzętu czy środków medycznych z wolnej ręki, ale przestępstwo niegospodarności nie zostało zdepenalizowane. Innymi słowy - jeśli nawet w czasie pandemii, kiedy można robić zakupy z wolnej ręki, ktoś kupiłby towar po cenie wielokrotnie zawyżonej, czyli niegospodarnie, to odpowiedzialność karną może za to ponieść - powiedział w rozmowie z "Rz" anonimowy informator z wymiaru sprawiedliwości.
Sprawę zakupu respiratorów od lubelskiej firmy E&K nagłośniła "Gazeta Wyborcza". Z ustaleń dziennikarzy wynika, że resort Łukasza Szumowskiego zamówił u byłego handlarza bronią 1200 respiratorów za 200 mln zł i wypłacił mu przedpłatę. Zleceniobiorca z umowy się nie wywiązał i dostarczył jedynie 200 urządzeń. Telewizja TVN24 informowała z kolei, że w tym samym czasie Ministerstwo Zdrowia mogło zakontraktować dostawę respiratorów w ramach przetargu rozstrzygniętego przez Komisję Europejską, jednak tego nie zrobiło. Wybór firmy E&K tłumaczyło, mówiąc, że spółka ta oferowała szybszy termin realizacji zamówienia niż KE.